poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Chapter 6. Life isn't beautiful as you think.



Otworzyłam jedno oko i rozmazanym wzrokiem zaczęłam wodzić po całym pokoju.
Ostry szum w głowie sprawiał, że nie mogłam się skupić, a musiałam, gdyż kilka kwestii związanych z miejscem, w którym się znajdywałam mi się nie zgadzało.
Z początku myślałam, że jestem przecież w Londynie, a nie w swoim rodzinnym mieszkaniu. Pewna w stu procentach przetarłam powieki i zrzuciłam grubą kołdrę na podłogę. Chciałam już wstać, lecz niewiele brakowało, a potknęłabym się o własne ubrania. Wtedy ta cała akcja już nie przedstawiała mi się tak pozytywnie. Dostrzegłam, że cała moja garderoba leży na panelach, a ja byłam jedynie przykryta białą kołdrą.
Szybko odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni, by dokładniej dowiedzieć się o zaistniałej sytuacji. Do moich oczu momentalnie napłynęły łzy, kiedy zobaczyłam leżącego obok bruneta, który nie był Chrisem.
Chciałam przypomnieć sobie całą historię z poprzedniego dnia, lecz ilość alkoholu, którą wczoraj pochłonęłam była zbyt duża i spowodowała niewielkie uszczerbki w mojej pamięci. Pamiętałam jedynie taniec z tym chłopakiem, i właśnie w tym momencie wszystko się ucinało.
Nałożyłam bieliznę i pozostałe części garderoby, po czym usiadłam na rogu łóżka, chowając twarz w dłoniach.
Zdradziłam Chrisa.. Przespałam się z innym! Te słowa nawet do mnie nie docierały! Byliśmy ze sobą ponad cztery lata, łączyła nas szczerość i wierność, nagle po jednym głupim wyjeździe, który tak naprawdę jeszcze dokładnie się nie rozpoczął, już zrobiłam największy błąd w swoim życiu! Miałam ochotę załkać się tam na śmierć.
Chłopak chyba usłyszał mój płacz, bo chwilę po tym wstał i usiadł obok mnie, obejmując ramieniem.
- Co się dzieje?- Rzucił po francusku i lekko musnął mój policzek.
W tym momencie jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Nie mogłam nawet wypowiedzieć pojedynczego słowa.
- Muszę iść. Cześć.- Powiedziałam w końcu, wycierając mokre policzki.
- Myślisz, że puszczę Cię samą?- Chwycił mnie za nadgarstek.
Nie miałam zamiaru słuchać jego słów. Nie jestem jakimś bachorem, który nie potrafi chodzić. Wyrwałam się z jego uścisku, ale chwilę później dotarło do mnie, że nie pamiętam nawet nazwy ulicy, na której znajduje się nasz lokal.
Najprawdopodobniej znajduje się blisko jego mieszkania, bo szedł do tego sklepu co ja,  jednak mimo wszystko nie miałam pewności..
 Myślałam, że może sobie jakoś poradzę, ale po krótkiej chwili stwierdziłam, że prędzej zgubiłabym się gdzieś niż w spokoju znalazła w moim wynajętym lokalu.
- Jeśli masz jakiś problem z dotarciem do mieszkania, zawsze mogę Cię odwieźć..- Rzucił po kilku minutach.
Pewnie domyślił się co mnie trapi.
Przytaknęłam i nałożyłam swoje buty. Jedyne moje marzenie jakie było, to znaleźć się jak najszybciej w domu, we Francji, w Valenciennes. Nie miałam nawet ochoty już na zwiedzanie stolicy, bo byłam kompletnie przybita faktem, że zdradziłam mojego chłopaka.
Nie mogłam dziewczynom nawet wspomnieć o tym, że spędziłam całą noc i Sylwester z Edenem. Wtedy miałabym poważne kłopoty.., ba! Już mam. Przecież teraz ja nawet nie spojrzę  Chrisowi prosto w oczy!
- Może jednak zostaniesz?- Spytał, kiedy wychodziliśmy z jego domu.
Nie odpowiedziałam nawet. Zeszłam bez sił ze schodów i zajęłam miejsce pasażera w jego samochodzie.
Dosłownie przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie. Nie myślałam nawet o tym co się między nami wydarzyło, nie chciałam go pytać o szczegóły. W mojej głowie przewijał się teraz obraz spotkania z moim chłopakiem. Co mu powiem? Jak to wszystko wyjaśnię? A może lepiej zapomnieć i żyć dalej? Nie. Na pewno nie będę okłamywać Chrisa, nie mam nawet takiego zamiaru. Chcę być szczera wobec mojej drugiej połówki. Prędzej czy później i tak wszystko wyjdzie na jaw, więc  nie ma sensu ukrywać. Zresztą dziewczyny na pewno wiedzą, że zniknęłam z brunetem. Były przecież na tej samej imprezie i na pewno dostrzegły jak wychodziliśmy z klubu, poza tym na ulicy również dostrzegły, że nie jestem obojętna Hazardowi, a Sylwester spędzony w gronie jego drużyny może czymś zaowocować.
- Dzięki.- Szepnęłam, praktycznie niesłyszalnie.
-Hej, jeśli zrobiłem Ci krzywdę, powiedz.- Chwycił mnie za rękę.
W moich oczach znowu pojawiły się łzy, mimo wszystko nie chciałam, by zrozumiał to w ten sposób.
- Nie, nie zrobiłeś mi krzywdy.- Odparłam cicho.- Trzymaj się.- Dodałam, ściskając jego dłoń.
Chciał ucałować mnie na pożegnanie, ale jak najszybciej wyszłam z jego auta.
Nie chciałam, by znowu zaczął swoją gierkę, w którą chciał mnie wciągnąć.
Teraz modliłam się o to, by dziewczyny nie zadawały mi pytań, które jeszcze bardziej by mnie zdołowały.
Zdaję sobie sprawę z tego, że popełniłam najgorszy błąd w swoim życiu i powinnam ponieść za to konsekwencje, ale ich słowa mogłyby pogorszyć sytuację.
Musiałam jeszcze przedyskutować z nimi kwestię pozostania przez dziesięć dni w Londynie. Nie chciałam zepsuć im wycieczki swoim zachowaniem, a mój stan przez kolejnych kilka dni na pewno nie ulegnie zmianie, więc chyba lepiej będzie, jeśli już jutro wrócę do Valenciennes.
Zdziwiłam się, kiedy drzwi frontowe były zamknięte.
Myślałam, że po prostu zrobiły mnie w konia i specjalnie zasunęły przede mną drzwi, jednak gdy wygrzebałam z torebki swoje klucze i rozsunęłam mieszkanie, na serio nikogo nie było.
Dokładnie rozejrzałam się po wszystkich pokojach i odetchnęłam z ulgą.
Mogłam położyć się na łóżku, przykryć ciepłą kołdrą i w spokoju pomyśleć, co mam dalej zrobić z tym fantem.
Najpierw oczywiście musiałam dojść do ładu ze swoim wyglądem. Chwyciłam pierwszy lepszy ręcznik z szafki i zasunęłam się w łazience, by móc się odświeżyć. Zimna kąpiel pobudziła mnie i odżywiła, przynajmniej nie czułam się taka odrętwiała, jak wcześniej.
Jak na nieszczęście w międzyczasie zdołały wrócić moje przyjaciółki, całe w skowronkach. Aż zdziwiłam się, że są aż tak nakręcone, jednak w sumie ich pewnie zadowoliła noc spędzona w towarzystwie jednych, z większych gwiazd piłki nożnej.
Mnie tam wcale na radował fakt, że kilka godzin temu przespałam się z niejakim  ofensywnym pomocnikiem londyńskiego klubu. Po pierwsze nie jaram się kimś ze względu na sławę, bo przecież to i tak jest zwykły człowiek, wykonujący swój ulubiony zawód, a po drugie zdradziłam z nim mojego obecnego chłopaka, i z tym wcale nie jest mi do śmiechu.
Odświeżona wyszłam z łazienki, by móc przywitać się z dziewczynami.
Od razu rzuciły mi się w ramiona i zaczęły zdawać relację z ostatniego wieczoru.
- Oscar jest taki czuły.- Zapiszczała Leah, zdejmując swoje czarne, lakierowane szpilki.
Wymusiłam się na sztuczny uśmiech, moje przyjaciółki nie mogły dowiedzieć się, że coś jest ze mną nie tak. Jak na razie nic nie wspominają o mnie, więc jest święty spokój. Mam nadzieję, że nie zauważyły mojego braku na dyskotece.
Przeniosłyśmy się do salonu, gdzie dokładnie opowiedziały mi o swoich nocnych przeżyciach. Ja oczywiście cieszyłam się razem z nimi, udawałam, że wszystko jest okej, a kiedy spytały się o mój Sylwester, zmyśliłam jakąś historyjkę tak, by czegoś nie podejrzewały.
- Nie byłam tam zbyt długo. Wiesz, media, zdjęcia, sławni ludzie, to nie dla mnie.- Westchnęłam. – Uciekłyście mi, a ja już po kilkunastu minutach byłam znudzona i postanowiłam wybrać się pod Tamizę. Widok był niesamowity.- Dodałam.
- Wiesz? To było jakieś dziwne, ale ten chłopak, który ciągle zaczepiał Cię na ulicy, także znikł po kilkunastu minutach z imprezy.- Fanny odrzekła zaraz po moich słowach.
Zadrżałam. Fajnie, jednak pamiętają nieco obieg zdarzeń.
- Tak? Może to całkowity zbieg okoliczności. Nie widziałam go.- Musiałam się jakoś bronić.
Przyznam, że było trudno przekonać dziewczyny do mojej ‘zmyślonej’ historii, ale niestety nie miałam innego wyjścia. Musiałam chronić własny tyłek, choć powinnam ponieść za ten czyn i to spore konsekwencje.

***
Od Autora:
Po długiej przerwie, ale jednak jestem!
Taka tam mała niespodzianka dla mojej Zuzy, bo już się nie mogła doczekać <3
Dodam, że odcinki będą pojawiać się rzadko, chcę napisać w spokoju całego bloga i później dodawać, by  móc skupić się na innych blogach ( a pomysłów już mam 3 xd).
Przepraszam za jakiekolwiek błędy, bo dodaję bez sprawdzania.
Do następnego! <3