niedziela, 30 czerwca 2013

Chapter 9. Thank you, my friend.

 Od kilkunastu minut zachłannie mieszałam kolejną ziołową herbatkę, którą zaparzyła mi mama.
Przez ostatnie tygodnie wypiłam chyba trzy opakowania tych specyfików, które miały działać uspokajająco, jednak różnicy w moim zachowaniu nie zauważyłam ani trochę.
Ponad trzy tygodnie siedziałam bezczynnie w mieszkaniu, użalając się nad swoim życiem. Przez okno często widziałam cierpiącego Chrisa, który ukradkiem spoglądał się na posiadłość moich rodziców. Tak cholernie za nim tęskniłam! Przebywać w tym samym mieście z osobą, której sprawiło się przeogromny ból jest bardzo ciężko. Ile ja bym dała, by naprawić kilka spraw..
Wiem jednak, że jest już za późno na to wszystko. Mogłam myśleć racjonalnie podczas Sylwestra. Tylko głupi wskakuje do łóżka nieznajomej osobie, kiedy ma drugą połówkę. Poza tym chyba na tyle nie odjęło mi myśli, że zapomniałam o swoim chłopaku.

To raczej zrobiłam z pożądania. Z trudnością muszę to przyznać, ale jakaś minimalna cząstka mojego serca należała tylko i wyłącznie do Edena.  Dostrzegłam, że już koło sklepu był mną zainteresowany, a kolejne spotkania nie były przypadkiem. Kto normalny spotyka na każdej swojej drodze tą samą osobę?

Za jednym tchem wypiłam zawartość kubka i przykryłam się grubym, polarowym kocem w dziwne, śmieszne wzroki. Z rogu łóżka chwyciłam kopertę ze zdjęciami, które wręczył mi Hazard. Z dokładnością mogłam przeanalizować każdą fotografię, a w mych oczach pojawiły się łzy. Gdyby nie ten wyjazd do Londynu wszystko potoczyłoby się inaczej, ale z drugiej strony ten przelotny romans (jeśli tak to mogę nazwać) z Edenem był chyba jednym z cudowniejszych przeżyć. Związek z Chrisem stał się już codziennością. Byliśmy dosłownie jak stare małżeństwo, a Eden w pełnej okazałości pokazał mi jak może wyglądać uczucie z innej perspektywy, chyba nawet tej lepszej.
Spoglądając na obrazek, gdzie Eden lekko muskał mój policzek, a w oddali, na tle London Eye było widać kolorowe fajerwerki aż się rozpłakałam.
Na mamę w tej sytuacji mogłam liczyć najbardziej. Była nie tylko rodzicielką, ale również wspaniałą przyjaciółką, której w tej chwili potrzebowałam najbardziej.
Fanny i Leah pewnie nie chcą mnie znać, poza tym miały się ze mną spotkać jak wrócą z Londynu, a minęło już kilka dni od ich powrotu i nie odezwały się nawet słowem,  moich połączeń również nie miały zamiaru odebrać. Czułam się tak, jakby dosłownie cały świat mi się zawalił. Nie miałam nikogo, na kim mogłabym polegać, oprócz mamy no i reszty rodziny.
Było mi przykro, że wszyscy przyjaciele odwrócili się ode mnie, kiedy dowiedzieli się o moim wybryku w Anglii.
Rozumiem, że popełniłam błąd, ale prawdziwy przyjaciel wsparłby mnie, pomógł zapomnieć o całym zdarzeniu i sprawić, że znowu patrzyłabym barwnymi kolorami na świat.

- Masz gościa!- Rodzicielka krzyknęła z parteru.
Byłam mocno zdziwiona, nikogo się nie spodziewałam.
Przeszło mi przez myśl, że może to być Chris, który zapomniał zabrać jakichś swoich rzeczy.
Kiedy w drzwiach ujrzałam Leah byłam jeszcze bardziej zaskoczona.
- Hej!- Uśmiechnęła się szeroko, po czym mocno mnie do siebie przyciągnęła.
Z niedowierzaniem odwzajemniłam uścisk, a w moim sercu mimowolnie zagościło ciepło.
- Przepraszam Cię najmocniej, że nie odezwałam się do Ciebie, ale miałam strasznie zawalony grafik ostatnimi dniami, że już nie mam siły.- Jęknęła i spojrzała się na moją lekko przygnębioną twarz.
Zaprosiłam ją do środka, a ja zaszyłam się w kuchni, by zrobić gorącą herbatę.
To była naprawdę miła niespodzianka.  Myślałam, że dziewczyny całkiem się ode mnie odwróciły i już nie będę miała co liczyć na odbudowanie z nimi przyjacielskich kontaktów. Leah była naprawdę kochaną osobą.
Zamknęłyśmy się w moim pokoju, by na spokojnie porozmawiać i wyjaśnić sobie kilka spraw.
- Słyszałam, że nie jesteś już Chrisem.- Posłała mi smutne spojrzenie.
Przytaknęłam.
- Skąd wiesz?
- Rozmawiałam z nim ostatnio. Był zdruzgotany, zresztą nie dziwię mu się..- Westchnęła.
- Słuchaj, Leah. Chyba nie przyszłaś  tu tylko po to, by wypominać  mi zdradę Chrisa?- Spytałam lekko podenerwowana.
- Nie! Oczywiście, że nie! Przepraszam!- Wypuściła powietrze. – Przyszłam, by zobaczyć jak się czujesz, musiało być ci naprawdę ciężko.- Ułożyła dłoń na moim ramieniu.
- I dalej jest.- Dodałam sarkastycznie.
Myślałam, że uda nam się normalnie porozmawiać o babskich tematach, jak bywało zwykle, lecz myliłam się. Od razu rozpoczęła temat Chrisa i zdrady, a to mi nie pomogło.
Oczywiście powinnam dziękować jej za to, że w ogóle przyszła do mnie, by sprawdzić mój stan, jednak nie potrafiłam. Byłam cholernie zdenerwowana tym wszystkim..
- A co u Ciebie?- Zmieniłam temat, bo jeszcze jedno jej pytanie odnośnie Chrisa, a wyprosiłabym ją z mieszkania.
- Jest pięknie!- Rozmarzyła się. – Wyprowadzam się!- Zapiszczała.
Nie musiała mówić gdzie, bo doskonale wiedziałam, że chodzi o tego Latynosa z Chelsea.
Nie przepuściłaby takiej okazji. Przyznam, że nawet się ucieszyłam, bo to było jej marzenie już od dawna i tak nagle się spełniło.
Pogratulowałam jej, po czym beznamiętnie oparłam się o kanapę. Chyba jedynie mi nic nie wychodzi…
- Rozmawiałam z Edenem.- Powiedziała, siadając obok mnie.
Zrobiłam oczy jak pięciozłotówki.
- O czym?!- Wykrzyczałam.
- O Tobie.- Dodała ze stoickim spokojem.
Nie ma to jak fajne obmawianie, kiedy ja leżałam zapłakana i bez życia we Francji..
Długo jeszcze rozmawiałam z przyjaciółką. Przyznam, że nieco poprawiła mi humor swoimi moralnymi i dydaktycznymi wypowiedzeniami.
Uznała, że nie mam czym się przejmować i bez zawahania powinnam zacząć prowadzić nowe życie.  Z jednej strony miała rację, w sumie nie zawsze życie jest idealne, a przejmowanie się jakimś niewypałem jest bezsensowne. Tylko to jest łatwe do powiedzenia, a trudne do wykonania.
- Eden za Tobą tęskni.- Przerwała kilkuminutową ciszę.
Jej słowa mnie już nie zaskakiwały. Doskonale wiedziałam, że tęskni, bo sam mi powiedział, że będzie mu mnie brakowało. Miło, że o mnie nie zapomniał i nie byłam dziewczyną tylko na jedną noc, jak to u większości bywa.
- Nie zastanawiałaś się nad tym, by się z nim skontaktować?- Upiła łyk herbaty.
- Chyba jest jeszcze za wcześnie na jakiekolwiek kontakty z mężczyznami, Leah.- Posłałam jej poważne spojrzenie.
Chociaż w mojej głowie przewijała się całkiem inna myśl.
Rozmowa z przyjaciółką dała mi wiele do myślenia!
Przekonałam się, że nie warto długo siedzieć i dołować się przeszłością, trzeba walczyć o wprost cudowną przyszłość, by później mieć co wspominać, a chyba te radosne chwile wspomina się lepiej, niż te przygnębiające.
Obiecała zabrać mnie w najbliższym czasie do Londynu, jednak odmówiłam jej. Nie byłam jeszcze przygotowana na to, by pojawić się w stolicy Anglii i spojrzeć w oczy Edena, które najprawdopodobniej były we mnie do bólu zakochane.
To nie był jeszcze ten moment.
Jednak nie mogłam odmówić takiej propozycji, gdyż znowu nabierała mnie chęć na wycieczkę. Kiedy uda mi się opanować moje zachowanie i znowu zacznę w pełni żyć to na pewno ją odwiedzę. W końcu będę musiała zobaczyć, jak Leah radzi sobie w piłkarskim świecie!

***
Chyba zaczyna się okres przymulania, ale niestety był on konieczny, by doprowadzić całokształt do jakiegoś efektu.
Nie sądzę, że będzie to udany blog, ponieważ nie wlałam w niego odpowiedniej ilości uczuć. Zawsze pisanie szło mi z wielką pasją i emocjami, to był dla mnie całkiem inny świat, oderwanie od rzeczywistości, a tutaj mam wrażenie, że musiałam pisać niektóre rozdziały z przymusu.
No cóż, nie chcę zawieszać tego bloga, bo wszystkie odcinki mam gotowe, ale wybaczcie jeśli coś spieprzę.





niedziela, 16 czerwca 2013

Chapter 8. Truth hurts very much

 Widok radosnego Chrisa nie koił mnie, wręcz przeciwnie. Aż czułam ból w klatce piersiowej jak myślałam, że już niedługo dowie się całej prawdy.
Nie zasłużył na to, nie zasłużył na mnie. Zachowałam się jak podle. Zdradziłam faceta mojego życia, dokonałam czegoś niedopuszczalnego. Nie wiem czy jest sens w ogóle informować go o tym wszystkim. Może po prostu powinnam powiedzieć mu Chris słuchaj, popełniłam najgorszy błąd mojego życia, nie chcę Cię ranić i lepiej będzie, jeśli zerwiemy.
Nie chciałam go długo okłamywać, jednak jego przesłodki uśmiech  delikatne całusy, sprawiały, że nie miałam ochoty nawet opowiadać mu o wycieczce do Londynu.
Bardzo szybko zmieniłam swoje zdanie i uznałam, że lepiej będzie jak na razie mu nic nie powiem. Doskonale wiem, że działam wbrew swoich postanowień, ale nie miałam innego wyjścia. Serce mówiło co innego, mózg się z nim sprzeczał. Wychodziła mieszanka wybuchowa i ostatecznie postanowiłam tlić w sobie te wiadomości.
- Tęskniłem!- Przyciągnął mnie do siebie i delikatnie musnął moje usta.
Z każdym jego dotykiem czułam się okropniej.  Cholernie przeklinałam siebie w myślach.  Gdybym zaczęła racjonalnie myśleć i działać zgodnie z moim planem, który przemyślałam jeszcze podczas pobytu w Londynie, nie musiałabym odczuwać bólu kłamstw, którymi teraz obrzucałam Chrisa.
Oczywiście kiedy zobaczyłam go na lotnisku zmieniłam nieco obieg i nie trzymałam się określonych przeze mnie zasad.
Było mi z tym ciężko, ale za bardzo go kochałam, by od razu wyznać mu, że w Sylwestra przespałam się z innym.
Chwycił moje walizki i razem powędrowaliśmy w stronę jego samochodu.
- Jak było w Galway?- Zmieniłam temat, by teraz on opowiedział coś o swoim wyjeździe.
- Coś się stało, kochanie? Od samego początku jesteś jakaś przerażona.- Zauważył mój pełen obaw wzrok.
Zawsze udaje mu się rozgryźć mój stan za pomocą oczu. Nie wiem, dlaczego, ale to właśnie po moich tęczówkach najlepiej widać,  czy coś mnie trapi, czy jestem szczęśliwa.
- Nie! Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jestem trochę zmęczona podróżą. Lot samolotem nie wpływa na mnie pozytywnie.- Z moich ust wypłynęła kolejna wiązanka kłamstw.
Gdybym mogła, pewnie już bym się zabiła za to, że na każdym kroku będę teraz okłamywać mojego chłopaka.
Nie wiem jak długo z tym pociągnę. W tym momencie zachowuję się po prostu bezczelnie.

Kiedy wsiadaliśmy do samochodu, z kieszonki mojego płaszcza wypadło jedno ze zdjęć, które Eden podarował mi, kiedy się żegnaliśmy.
Chciałam je sama złapać, jednak brunet okazał się szybszy i pierwszy chwycił fotografię.
Modliłam się, by nie było to zdjęcie z brunetem. Wtedy byłabym już zmasakrowana na lotnisku, a nie chciałam przyciągać uwagi innych ludzi.
- O! London Eye!- Posłał mi ciepły uśmiech. – Jednak fotografowanie jest Ci pisane.- Znowu przybliżył się do mojej twarzy i musnął moje wargi.
Ze świstem wypuściłam zalegające w płucach powietrze, tym samym dziękując Bogu za to, że to właśnie to zdjęcie wypadło mi z kieszonki.
Przez całą drogę nie odzywałam się do niego, a to już skutkowało niewielkimi podejrzeniami, że mogło stać się coś strasznego. Mój chłopak oczywiście nie wypytywał mnie na razie o to, jednak po jego wyrazie twarzy mogłam dostrzec, że trapi go moje zachowanie. Często spoglądał w moją stronę ze znakiem zapytania wymalowanym w oczach. Nie chciałam powrotu do domu, nie chciałam rozmowy z nim. Wolałabym zakopać się pod ziemię, niż patrzeć na to, jak przeze mnie cierpi.
Kiedy Chris zaparkował samochód obok mojego rodzinnego mieszkania, myślałam, że umrę. Moja mama od razu wybiegła na schody, by się ze mną wyściskać, jednak kiedy zauważyła, że nie jestem  humorze od razu pobiegła zaparzyć jakieś ziółka, a Chrisowi kazała zaprowadzić mnie do sypialni.
Nie mogłam znieść takiego traktowania. Zaczęli troszczyć się o mnie, jak o jakąś osobę, która miała kilka minut temu poważną operację. Ja potrzebowałam chwili wyciszenia na przemyślenie kilku spraw, a nie ziółek z domowej apteczki mamy.
Brunet oczywiście pospiesznie zaniósł wszystkie walizki do salonu, a później wrócił po mnie, by złapać mnie za rękę i normalnie jak z ochroną skautów zaprowadzić do sypialni. Bez zastanowienia ułożyłam się na łóżku, a obok mnie pojawił się Chris, zaniepokojony moim stanem.
-Może powinniśmy jechać do szpitala?- Rzucił, głaszcząc moją dłoń.
- Bez przesady, nie umieram. Po prostu potrzebuję chwili spokoju.- Odparłam całkiem spokojnie i przymknęłam powieki, z których mimowolnie zaczęły wypływać łzy.
- Ej.. żabko.- Uchwycił mój podbródek i przyciągnął do swojej twarzy.
Teraz to już rozpłakałam się na dobre. On był dla mnie taki czuły, pełen troski, a ja? Zdradziłam go. Nie mogłam pohamować się od wylewu łez, kiedy wpił się w moje usta. Nie chciałam już żyć. Tępo wbiłam wzrok w jego brązowe oczy, które otaczały mnie oazą spokoju.
- Zaraz wrócę.- Posłał mi ciepły uśmiech i jak strzała wybiegł z pokoju.
Miałam chwilę na ogarnięcie swoich myśli. Teraz albo nigdy. Nie miałam zamiaru już go dłużej kłamać i mówić, że wszystko jest okej, bo było widać, że nie jest.
Pospiesznie otarłam rękawem bordowej sukienki łzy, spływające po policzku i przeczesałam lewą ręką włosy by wyglądać naturalniej.
Aż przeszły mnie ciarki, kiedy drzwi do mojej sypialni otworzyły się, i do pokoju za Chrisem wparowali moi rodzice.
Przerażonym wzrokiem zlustrowałam każdą z postaci, a kiedy Chris uklękną, byłam bliska do stracenia przytomności.
- Zostaniesz moją żoną?- Z kieszonki swoich granatowych spodni wyciągnął czerwone pudełeczko, w którym najprawdopodobniej znajdował się pierścionek.
Jego tęczówki przybrały intensywny odcień brązu, a w nich zapaliły się świeczki.
Myślałam, że moje serce właśnie w tym momencie rozerwie się na tysiące drobnych kawałków.
- Chris.. Ja nie mogę.- Wydusiłam, dławiąc się własnymi łzami, które teraz spływały niczym potok.
Poczułam jak mocno ściska moją dłoń i ze smutnym wyrazem na twarzy wpatruje się w moje powieki, które teraz  były zalane łzami.
- Możecie zostawić nas samych?- Wydukałam, w stronę rodziców, ledwo zaczerpując się powietrzem.
Kiedy wyszli z sypialni, usiadłam na brzegu łóżka i zakryłam twarz rękami.
Cała się telepałam, a po moich policzkach nadal spływały gorzkie łzy.
Gdyby nie ten Sylwester z Edenem, byłabym zaręczona z Chrisem.. To jakieś fatum! Nigdy nic mi się nie udaje..
Znowu poczułam chłodne ze zdenerwowania ręce Chrisa na moim policzku, który najwidoczniej zbyt bardzo nie przejął się moją decyzją.
- Powinienem poczekać jeszcze trochę..- Westchnął, zarzucając kosmyk moich włosów za ucho i lekko muskając mój mokry policzek.
- Nie, Chris. Tu nie chodzi o to, żebyś poczekał..- Westchnęłam, dalej chlipiąc.
Objął mnie ramieniem i przyciągnął lekko do siebie. W jego uścisku czułam się tak bezpiecznie, że nie chciałam tracić tej chwili.
Już za kilka sekund brunet będzie znał prawdę, a ja zejdę po prostu na psy, ba już zeszłam..
- A o co?- Szepnął, lekko gładząc moje plecy.
Przymknęłam powieki i wzięłam głęboki oddech. Nie chciałam dłużej czekać, nie teraz, kiedy już praktycznie wszystko wyszło na jaw.
- Zdradziłam Cię..- Rzuciłam, całkiem niesłyszalnym tonem.
Mimowolnie rozluźnił uścisk i wlepił swe tęczówki w moje.
To był moment, którego obawiałam się najbardziej.
Chciałam uniknąć jego wiercącego spojrzenia, jednak nie mogłam. Nie mogłam się poddać.
Poczułam jak mój policzek robi się czerwony od jego dłoni.
Przeczuwałam, że tak będzie..
- Nie chcę Cię znać..- Wysyczał, kierując się do wyjścia.
Nie chciałam go zatrzymywać, wiedziałam, że to nic nie da.

Przytuliłam twarz do poduszki i pozwoliłam na upust  swoich emocji. Nie chciałam nawet żyć. Życie bez Chrisa nie było normalnym funkcjonowaniem, to tak jakby ktoś wyrwał moją połówkę serca..

***
Jeden chyba z moich lepszych odcinków.
Miałam dodawać już posty regularnie, lecz znów nie było mnie ponad dwa tygodnie. No nic już luzy w szkole, więc bez żadnych pretekstów powinnam się wyrabiać ;p
PS  Miałam się powstrzymać, lecz niestety nie potrafię. Zaczęłam pisać kolejnego bloga, powracam do moich Kanonierów. Tym razem będzie to poważniejszy temat. Więcej szczegółów już niebawem ;)
Do następnego! ;*

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Chapter 7. Can I kiss you the last time?

 
 Miałam potworny sen.. Śniło mi się, że powiedziałam Chrisowi całą prawdę, a ten zdenerwowany wyrzucił mnie z domu. Przewidywałam taki obieg wydarzeń w realu, więc nie przejmowałam się tym zbytnio, bo wiedziałam, że już niedługo przeżyję déjà vu.
Dziewczyny dotychczas nic się nie dowiedziały, więc mogłam jak na razie żyć bezstresowo. Uwierzyły w moje głupie, zmyślone słowa i przekonały się, że Eden nie wyszedł wtedy ze mną. Powiadomiłam ich również o moim wyjeździe. Tutaj również musiałam znaleźć jakiś pretekst, więc pojawiła się kolejna zmyślona historyjka, że babka Chrisa wylądowała z poważnym urazem kręgosłupa w szpitalu. Również uwierzyły, a że nie miały jakichkolwiek kontaktów z jego rodziną , nie szukały dodatkowych informacji, czy przypadkiem nie kłamię.
Nie chciałam opuszczać Londynu, ale dłużej nie pociągnęłabym, kłamiąc. Dziewczyny i tak dowiedzą się o tym za kilka dni, jak wrócą do Francji,  i mogłam powiedzieć im już teraz, ale nie chciałam by zrobiły jakiś zamęt. Bilet do Lille miałam już zabukowany, a z lotniska do Valenciennes miał odebrać mnie Chris, który wczoraj wrócił do rodzinnego domu. Rozmowa z nim będzie jedną z najgorszych w moim życiu. Nie chcę sprawić mu bólu, nie chcę by przeze mnie cierpiał. Mogłam wybrać opcję- nie mów, żyj dalej, lecz nie mogłam. Nie miałam czelności okłamywać go przez  cały nasz związek.
Walizki miałam już spakowane , więc wystarczyło mi poczekać kilka godzin na samolot.  Dziewczyny obiecały, że pojadą i pożegnają się ze mną na Heathrow. Nie miałyśmy dzisiaj ochoty nigdzie wychodzić, gdyż dziewczyny jeszcze nie dochodziły do siebie po Sylwestrze, a dzisiaj był już 3.01. poza tym ja wraz z moim humorem , nie chciałam psuć im nastroju. Siedziałyśmy w przedpokoju i oglądałyśmy jakiś brytyjski serial. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. Nie spodziewałyśmy się nikogo! Przecież nikt nie znał naszego adresu, chyba że to właściciel chciał sprawdzić, czy jego mieszkanie jest jeszcze we wszystkich kawałkach.
- Ja otworzę!- Krzyknęła Fanny i pobiegła szybko do drzwi.
My z Leah dalej leżałyśmy na kanapie i z uwagą przysłuchiwałyśmy się rozmowie brunetki, mimo wszystko nic nie słyszałyśmy, gdyż przedpokój mieścił się na pierwszym piętrze.
-Liliana, ktoś do Ciebie.- W drzwiach pojawiła się moja przyjaciółka, a za nią stał.. Eden.
Poczułam jak tracę grunt pod nogami, po co on tu przyszedł?!
Teraz już muszę powiedzieć całą prawdę dziewczynom..
- Zapomniałaś zabrać swój żakiet.- Podał mi kolorową reklamówkę, w której znajdowało się moje ubranie.
Przeżyłabym jakoś. Nie musiał mi przywozić tutaj tego żakietu!
- Moglibyśmy porozmawiać przez chwilę?- Spytał, kiedy z żalem spojrzałam na jego twarz.
- Mam niedługo samolot, ale jeśli nalegasz to na kilka minut mogę wyjść.- Dodałam, spoglądając jednocześnie na zegarek i dziewczyny, które nie miały radosnego wyrazu twarzy na widok bruneta.
 Zaczęły się domyślać, że wszystkie moje historyjki związanie z Sylwestrem były w pełni zmyślone.
Ruszyłam na parter, by nałożyć kurtkę i buty, a chwilę później razem z brunetem wyszliśmy na spacer, czy jak to inaczej można nazwać..
Przez pierwsze kilkanaście minut spacerowaliśmy przez dzielnice Londynu nie odzywając się nawet do siebie.
- Nie mieszkasz tutaj?- Zaczął pierwszy.
- Pochodzę z Francji. I mieszkam tam. Ty pewnie też, skoro używasz francuskiego języka.- Odpowiedziałam bez entuzjazmu.
- Jestem Belgiem.- Dodał ze smutną miną.
Tępo wbił swój wzrok  w moją postać i ciągle śledził każdy mój krok. Denerwowało mnie to, i to bardzo. Nie chciałam, by zaczął mnie pożądać lub co gorsze, darzyć głębszym uczuciem!
Rozumiałam, że powinnam wytłumaczyć mu moje przedwczorajsze zachowanie, należało mu się. Pewnie też dlatego chciał ze mną porozmawiać.
- Zapewne chciałeś wiedzieć, dlaczego w ten sposób potraktowałam Cię rankiem?- Przerwałam ciszę, która z każdą sekundą robiła się coraz bardziej niezręczna.
Kiwnął głową na tak, po czym przybliżył się nieco do mnie, by móc dokładnie wysłuchać moich wyżaleń.
- Musiałam być nieźle wstawiona, aby pójść z Tobą do łóżka. Wybacz, że to mówię, lecz to jest prawda. Mam chłopaka, z którym jestem już bardzo długo i planujemy wspólną przyszłość. To wydaje się dziwne, że przyjechałam do Londynu bez niego, ale on był w tym czasie w pracy w Irlandii, a ja miałam zabukowane bilety i mieszkanie tutaj, by uczcić z dziewczynami zdane egzaminy. Dlatego rankiem byłam tak zdenerwowana i roztrzęsiona. Oczywiście nie bierz do siebie tego, że mnie zraniłeś, bo tak nie jest. To była piękna noc, jednak żałuję, że to zrobiłam. Zdradziłam Chrisa, a chyba ty w takiej sytuacji czułbyś się tak samo..- Westchnęłam i wlepiłam wzrok w jego tęczówki.
- Mogłaś mi od razu powiedzieć, że chodzi o chłopaka. Wiesz w jakiej ja niepewności żyłem przez te dwa dni? Szkoda, że to wszystko było po prostu przez pożądanie.  Miałem zatrzymać to w sobie, jednak nie potrafię. Od tego momentu, kiedy pomogłem Ci z zakupami, nie jesteś mi obojętna, Lily.- Powiedział ze stoickim spokojem, co mnie ogromnie zdziwiło.
Jednocześnie nie mogłam uwierzyć w to, że darzy mnie jakimś uczuciem. To jest najgorsze. Dwóch chłopaków, walczących o moje serce. Z jednej strony powinnam cieszyć się powodzeniem wśród płci przeciwnej, z drugiej robić wszystko, by chłopak, którego kocham nie stracił do mnie zaufania. Muszę walczyć, by Chris mnie nie odrzucił.
- Jesteś wspaniałym chłopakiem, Eden. Naprawdę! Potrafisz zadbać o kobietę i na pewno znajdziesz tą jedyną. Życzę Ci tego, zasługujesz na to.- Posłałam mu ciepły uśmiech i odparłam, że muszę już się zbierać.
Z wielkim bólem na twarzy pożegnał się ze mną.
Uścisnęliśmy się po prostu, jednak kiedy dotarł do niego fakt, że najprawdopodobniej widzi mnie po raz ostatni, przycisnął mnie mocno do siebie i złożył na mych ustach długi pocałunek.
- Nie wciągniesz mnie w Hazard, Eden.- Odparłam, odpychając go od siebie.
Ten tylko zaśmiał się na te słowa, po czym nie zważając na moje czyny, znowu do mnie przywarł.
- Zapomniałem!- Pacnął się ręką w głowę.- Wywołałem nasze zdjęcia z Sylwestra. Masz na pamiątkę.- Wyciągnął z kieszonki kurtki kopertę, w której znajdowała się duża ilość naszych wspólnych fotografii.
- Dzięki.- Odpowiedziałam z uśmiechem.
Dopiero po chwili dostrzegłam, że zachowuję się tak, jakbym już od dawna była w nim zakochana. Nic dziwnego, że ma takie nazwisko.
Po raz kolejny spojrzałam na zegarek, a kiedy obliczyłam, że za niecałą godzinę mam samolot, bez żadnego słowa pobiegłam w stronę mieszkanka, w którym mieszkałam z dziewczynami.
Eden nie porwał się na to, by biec za mną. Pewnie myślał, że i tak już nic z jego podchodów nie wyjdzie. W sumie to i dobrze.
Całe szczęście, że pożegnałam się z nim bez żadnych przykrych słów. Jest naprawdę świetnym człowiekiem. I jako jeden z nielicznego grona mężczyzn, za pierwszym razem rozumie to, co dziewczyna ma mu do przekazania.

Bałam się spojrzeć dziewczynom w oczy. Były moimi przyjaciółkami a ja wprowadziłam ich w takie bagno, że jest mi po prostu wstyd. Nie dość, że musiałam kłamać je z Sylwestrem, to jeszcze oszukałam ich z powodem mojego wyjazdu.  Wątpię, czy teraz wybaczą mi to wszystko.. Stracę je, a jutro lub nawet i dzisiaj jeszcze Chrisa. Nie myślałam, że ten wyjazd może przynieść tyle negatywów. A wszystko zapowiadało się tak znakomicie. Jeszcze w czerwcu przeżywałyśmy naszą podróż do Londynu, mówiłyśmy, że będzie tak wspaniale, że wrócimy w pełni radosne do Valenciennes. A po kilku godzinach wszystko legło w gruzach. Gdyby nie Eden wszystko potoczyłoby się inaczej..
- Chyba należą nam się jakieś wyjaśnienia.- Chrząknęła Fanny, kiedy wbiegłam po walizki.
- Proszę, pozwólcie mi to wszystko wytłumaczyć na spokojnie, kiedy wrócicie do Francji. Ja naprawdę nie mam ochoty teraz tego wszystkiego przerabiać. Wiem, postąpiłam źle i muszę ponieść za to spore konsekwencje, ale ja musiałam..
-Lily, okłamałaś nas, a wiesz, że w przyjaźni też występuje zaufanie.- Dodała Leah.
- Dajcie mi znać, jak będziecie w Valenciennes. Ja muszę już lecieć.- Odpowiedziałam, w pośpiechu chwytając swoje torby i jak najszybciej wychodząc na zewnątrz.
Dziewczyny jednak nie towarzyszyły mi w drodze na Heathrow, a zresztą nie dziwię się im. Pewnie już straciły do mnie zaufanie i odwróciły się ode mnie. Widać, że były zdenerwowane za moje zachowanie. Poza tym czego ja się mogłam spodziewać?

***
Od Autora:
Kiedy ja się z Wami widziałam?
Długo minęło od mojego ostatniego posta, ale już będę regularnie! Właśnie skończyłam pisać historię na tego  bloga, więc będę już tylko publikować.
Mam wiele zaległości na Waszych blogach, a to postaram nadrobić się nawet i dzisiaj!
Pozdrawiam!