środa, 20 lutego 2013

Chapter 3. London beauty and more..adventures?



Kolejny dzień nie rozpoczął się cudownie.
Zbudziłam się o bardzo wczesnej porze, co u mnie jest dość rzadkim zwyczajem. Dziewczyny jeszcze spały, więc ja nie miałam nawet co robić o tej godzinie. Nie poszłabym nigdzie na miasto, gdyż większość sklepów była jeszcze zamknięta, poza tym sama na pewno nie wybrałabym się dalej, niż po zakupy do spożywczego, który znajduje się dosłownie sześć kroków od naszego mieszkanka, nie znałam tutaj żadnych ulic i dróg, którymi mogłabym się gdzieś kierować, później miałabym jeszcze problemy z powrotną drogą.

Postanowiłam  zrobić śniadanie. Dziewczyny na pewno ucieszą się, kiedy przyniosę im tacę z jedzeniem prosto do łóżka. Nałożyłam szare dresy i ciemnozieloną bluzkę na ramiączkach, po czym udałam się na parter do kuchni, by przygotować wszystkie składniki do zrobienia naleśników z nutellą i kakao. Oczywiście brakowało mi większości rzeczy, więc musiałam pójść do pobliskiego supermarketu.  Nałożyłam kurtkę, buty i wyszłam. Mimo wszystko bałam się trochę wyruszać z domu. Nie oswoiłam się jeszcze z tym otoczeniem i do końca nie jestem pewna co mnie może mnie tutaj spotkać.
Na zewnątrz było jeszcze ciemno, jedynie śnieg rozjaśniał chodnik. Nie lubiłam sama chodzić w ciemności, bałam się jej. Mój wujek, spacerując kiedyś samotnie nocą, prawie stracił życie. Napadło na niego kilku mafiosów.. Ciężko wspominam te chwile, a kiedy je sobie przypomnę, zaraz narastają się myśli w mojej głowie, że przy mnie pojawi się taki ktoś i zrobi ze mną to samo, co z nim.
Na szczęście w spokoju udało mi się dotrzeć na miejsce i zakupić produkty.  Kiedy wracałam już nie było tak miło! Idąc, nagle pośliznęłam się, wylądowałam na oblodzonym chodniku, a wszystkie rzeczy rozsypały się w śniegu. Przeklęłam głośno w ojczystym języku, a kiedy ujrzałam, że ktoś zmierza w moim kierunku to spaliłam buraka i pospiesznie chciałam wstać, ale lód uniemożliwiał mi to. Po raz kolejny wylądowałam na lodzie, jeszcze bardziej spalając się ze wstydu.
- Pomogę Ci.- Nieznany uśmiechnął się lekko i wyciągnął rękę w moim kierunku.
Nieśmiało, ale jednak, chwyciłam jego dłoń i z pomocą wstałam. Byłam  lekko zszokowana, bowiem osoba, która mi pomogała mówiła po francusku, tak jak ja.
- Dzięki.- Odpowiedziałam mu z tym samym uśmiechem i otrzepałam spodnie, które dosłownie całe były w śniegu.
Chłopak jeszcze zapakował mi wszystkie zakupy do siatki,  a kiedy spytał czy ma mi pomóc zanieść je do domu, po prostu zignorowałam go i jak najszybciej  skierowałam się do mieszkania. Nie chciałam, by zawracał sobie mną głowę, sam pewnie zmierzał po zakupy dla siebie.
Wróciwszy, od razu wzięłam się za przygotowanie śniadania. Dziewczyny wstaną lada moment, a niedługo wyruszamy na podbój Londynu, więc lepiej się pospieszyć.
Szybko zrobiłam ciasto, brudząc przy tym cały stół i podłogę, tak to jest kiedy wszystko robi się bez wyczucia, aby było jak najszybciej.
Kilka minut później smażyłam już duże placki, na których później rozsmarowywałam słodką, czekoladowo-orzechową nutellę.
Dziewczyny poczuły zapach słodkości i już po kilkunastu minutach pojawiły się zaspane w kuchni. Przywitałam je ciepło i kazałam siadać do stołu.
Zjadłyśmy śniadanie i mogłyśmy już wyruszać na miasto. Byłyśmy strasznie podekscytowane faktem, że w końcu zagościłyśmy w Londynie. Dosłownie każdy marzył, by tutaj choć raz się znaleźć. W powietrzu nadal można było czuć zapach Igrzysk Olimpijskich oraz zwycięską atmosferę po wygranych meczach w Lidze Angielskiej. W stolicy jest wiele klubów grających w Premier League, dlatego też mamy zamiar wybrać się na mecz jednego z nich. Moja przyjaciółka jest fanką piłki nożnej i wprost uwielbia chodzić na mecze. Francuską Ligę ogląda w każdy weekend, a jeśli może, to nawet chodzi na stadion, by podziwiać poczynania swojej ulubionej drużyny, którą jest Lille OSC.
- Mogłabym tutaj zamieszkać.-Powiedziała Leah, kiedy przeszukiwałyśmy swoje torby, w poszukiwaniu wygodnych ubrań.
- Marzenia. Chyba, że poznasz tu kogoś i będziesz miała pretekst, aby się wyprowadzić z Valenciennes.- Oświadczyła jej Fanny, która chyba jako jedyna nie czuła pociągu do tego miasta.
Skarciłyśmy ją tylko wzrokiem, po czym wspólnie z Lee zaczęłyśmy rozmawiać na temat zamieszkania w Anglii. Byłoby wprost cudownie. Miałyśmy totalnego bzika na punkcie Wielkiej Brytanii i naszym marzeniem było prowadzenie wędrówki życiowej właśnie w tym kraju. Uwielbiałyśmy tą atmosferę, pogodę, zabytki, atrakcje. Przeglądając zwykłą gazetę, gdzie widniał obraz London Eye, czy Big Bena, to zawsze zaczynałyśmy swoje wywody, że dałybyśmy wszystko, aby podziwiać te widoki codziennie.
Mam wiele swoich ulubionych miast i zakątków na świecie, ale chyba Londyn jest tym najcudowniejszym. Ogólnie uwielbiam podróże. Kiedy jestem zagranicą, w pełni wykorzystuję czas, by zaopatrzyć się w jak największą ilość pamiątek i rzeczy, aby później móc z uśmiechem na twarzy wspominać spędzone w danym miejscu chwile. W rodzinnym domu mam kilkanaście albumów ze zdjęciami, a półki aż uginają się pod tymi wszystkimi szkatułkami i medalionami. Z każdej wycieczki wracam obładowana różnymi rzeczami i od razu znajduję jakieś miejsce w pokoju, gdzie ta nowa rzecz prezentowałaby się idealnie, z czasem miejsca tego jest coraz mniej, a to mnie nie pociesza. Muszę zaplanować rozbudowę pokoju, albo.. kupić ogromną willę w Londynie i tam zbierać moje wszystkie upominki! To jest dobry pomysł!
Kiedy byłyśmy już w pełni przygotowane, wyruszyłyśmy na miasto.
Ja oczywiście tryskałam energią i radością. Wątpię, że kiedykolwiek bym tak zareagowałabym na jakąś podróż, jak na tą. Nawet nie odczuwałam tak bardzo tęsknoty za Chrisem. Kilkanaście godzin temu wisiałam na telefonie i cały czas z nim gadałam, a teraz? Teraz to ja bym chyba zrobiła kilkanaście rund wokół stolicy i zakupiła setki pamiątek. Jedynie tego potrzebowałam. Fakt, że stoję właśnie na angielskiej ziemi, sprawiał, że unosiłam się do góry. Wydaje się być dziwną osobą, mając takiego fioła na punkcie tego kraju, ale cóż poradzić, cała ja!
Oplotłam na ręku sznureczek od lustrzanki i przemierzając kolejne dzielnice, robiłam zdjęcia. Fotografie, które po powrocie zawisną nad moim łóżkiem.
Wtedy każdego ranka i każdego wieczoru będę wspominała te cudowne chwile, które zapewne tutaj spędzę.
Jednak lepiej nie zapeszajmy, nie wiadomo co może się ostatecznie wydarzyć. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku i z czystym sumieniem wrócę do Francji.
- Patrz! Widać czubek Big Bena!- Krzyknęłam do dziewczyn, które bardziej wolały się rozglądać za facetami, niż podziwiać piękne, ponadczasowe budowle.
Na moje słowa odwróciły się w moją stronę i przez chwilę patrzyły w pokazywany przeze mnie punkt.
Uśmiechnęły się lekko i kazały mi dalej robić zdjęcia.
Zawiodłam się trochę na nich. Myślałam, że w trójkę będziemy wszystko zwiedzać, a jak na razie pełne zaangażowanie miałam tylko ja. Byłam pewna, że Leah razem ze mną będzie wszystko komentować i podziwiać, ale Fan porwała ją na swoją stronę i ja nie miałam już nic do gadania.
Przechodziłyśmy właśnie przed wielkim stadionem, Stamford Bridge. Teraz to Lee zaczęła krzyczeć, ponieważ jak wspominałam uwielbiała piłkę nożną.
- To piłkarze! Wychodzą!- Pisnęła cicho i zrobiła szeroki uśmiech.
Myślałam, że dostanie zawału na miejscu. Wpatrywała się w nich jak w jakieś obrazki, no nie powiem, przystojni byli, i to bardzo.
Ja oczywiście nie jarałam się gwiazdami futbolu i ruszyłam w dalszą drogę, dziewczyny również, ale mogłam dostrzec jak odwracają się w stronę chłopaków. Szeptały coś pomiędzy sobą, jeszcze bardziej emocjonująco. Nie wiedziałam o co im chodzi, aż wtedy poczułam jak ktoś obrzuca mnie śnieżką.
Odwróciłam się. Myślałam, że to Lee i Fan robią sobie jakieś żarty i chcą mnie rozkręcić, ale myliłam się.
- My się już dzisiaj spotkaliśmy.- Usłyszałam za sobą męski głos.
Oczywiście był to jeden z chłopaków, wychodzących ze stadionu.
Godness, to czyli, że ten chłopak spod sklepu, to piłkarz? Świetnie.
Leah nie mogła powstrzymać się od głośnego westchnięcia, a Fanny wlepiła we mnie swój wzrok, najprawdopodobniej była zdziwiona, nie widziałam jej do końca, gdyż swoje oczy skierowałam na bruneta, który teraz spoglądał w moją stronę.
- Jeszcze raz dzięki za pomoc.- Odpowiedziałam, domyślając się, że po raz kolejny oczekiwał ode mnie słów podziękowania.
- Nie dałaś się odprowadzić do domu.- Westchnął.
Zrobiłam przerażony wzrok. Tak, jeszcze czego..
Spławiłam go tak samo, jak za pierwszym razem.
Skręciłam w lewo i schowałam się za wielkim budynkiem. Musiałam jakoś poczekać na dziewczyny, które chyba były w niezłym szoku.
W oddali słyszałam jeszcze gwizdy reszty chłopaków.
Nie zaprzeczę, byłam mocno podenerwowana.
Moje emocje sięgały zenitu, aż zakręciło mi się w głowie!
- Lil, czemu nic nie wspominałaś o tym, że rano gadałaś z piłkarzem?- Dziewczyny były wprost uradowane, ja mimo wszystko nie byłam zadowolona.

***
Od Autora:
No to w końcu jakaś akcja z piłkarzami ;D
Dodam, że zmieniłam imię głównej bohaterki, w zakładce bohaterowie możecie się dokładniej zapoznać.
Awhr! <3 Na świat przyszedł już drugi syn Edena, Léo #Howcute 
Do następnego xx



poniedziałek, 11 lutego 2013

Chapter 2. Let's go and conquer London.



Nie czułam świątecznej atmosfery, która zwykle dopadała mnie pod koniec grudnia.  Zawsze biegałam uradowana, bo zaczynał padać śnieg, ubieraliśmy choinkę, kupowaliśmy prezenty, spotykaliśmy się z bliskimi. Teraz nie czułam tego wszystkiego. Siedziałam bezczynnie na kanapie, wpatrywałam się w ekran TV i oglądałam jakiś bezsensowny film, co kilka minut przeplatany reklamami. Są dwa rozwiązania, dlaczego tak się dzieje. Albo jestem już za stara na takie rzeczy, albo za bardzo tęsknię za Chrisem i wszystko widzę w szarych kolorach. Jednak przeczuwam, że to chyba jest ten pierwszy powód. Codziennie wieczorami widzę się z brunetem na skype, więc utrzymujemy ze sobą kontakt.  Nie jest to oczywiście realne spotkanie, ale i tak dobrze, że w ogóle jakieś jest.
Właśnie teraz byłam w trakcie rozmowy z nim przez telefon.  Jego głos łagodził wszystkie złe myśli i sprawiał, że unosiłam się do góry.
Moją rodzinę to trochę irytowało, bowiem  codziennie wisiałam, albo na komórce, albo na laptopie i rozmawiałam z brunetem przez pół dnia. Nie moja wina, że nie potrafimy bez siebie żyć.
Dzisiaj jest ostatni wolny dzień, by móc się w pełni wygadać, bowiem jutro z samego rana wyjeżdżamy do Londynu, a tam zapewne nie znajdę wystarczającej ilości czasu, by skontaktować się z moim chłopakiem!
- Nie uwierzysz! Spotkałem dzisiaj moich starych znajomych z Galway. Spędzamy razem Sylwestra!- Usłyszałam jego uradowany głos.
Przyznam, że kiedy słyszę go w pełni szczęśliwego, sama staję się szczęśliwa, jednak kiedy usłyszałam, że to z przyjaciółmi spędzi  Sylwestra, trochę się zasmuciłam. Znów zaczęłam zamartwiać się faktem, że nie będzie go przy mnie wtedy, kiedy go potrzebuję. On pewnie czuł to samo.
Jeszcze nigdy nie spędziliśmy wspólnie Nowego Roku. On wtedy był w Irlandii, ja we Francji. Nasz wspólny Nowy Rok polegał na napisaniu sms-a z życzeniami lub krótką rozmową przez telefon. To było wystarczająco za mało, obiecałam sobie, że kolejne święta spędzimy razem!
- Cieszę się, ale zawsze razem by było o wiele lepiej.- W moim głosie można było usłyszeć zawód.
- Już niedługo, a będziemy razem przemierzać przez ten świat.- Na te słowa chciałam natychmiast polecieć do Irlandii i wyściskać go z całych sił. Co ja bym bez niego zrobiła?
Uśmiechnęłam się pod nosem i westchnęłam. Ile ja bym dała, żeby go już zobaczyć.
Mogłabym rozmawiać z nim do 10 stycznia, ale wtedy moje ucho by odpadło, albo dziewczyny dostałyby szału, odesłały z powrotem do Valenciennes i byłyby nici z udanej zabawy.
Właściwie to teraz powinnam wykonać telefon do Fanny i Leah, aby wypytać się o szczegóły, kiedy mam stawić się pod ich mieszkaniem.
Nie chciałam, ale musiałam rozłączyć się z Chrisem. Życzyłam mu udanej zabawy i żeby wracał szybko do mnie.
Po kilku minutach zadzwoniłam do dziewczyn, aby dowiedzieć się szczegółów naszej podróży.
Załatwiały wszystko same, a ja nie wiedziałam kompletnie nic.  Z jednej strony fajnie, bowiem mogłam spędzić więcej czasu z moim chłopakiem, z drugiej źle, gdyż jechałam tak jakby na gapę, nie wiedząc, czego mam się spodziewać.
Miałyśmy się spotkać po Bożym Narodzeniu i wszystko ustalić, ale dziewczynom przedłużył się pobyt u ciotki, więc wszystko robiłyśmy szybko, bez zastanowienia.
Umówiłam się z nimi w La Marivaux, przynajmniej ta jedna była otwarta podczas świąt, a nikt w tym czasie nie przesiaduje w kawiarenkach, więc spokojnie mogłyśmy wypić gorącą mokkę, zjeść czekoladowe ciasto i omówić wszystkie rzeczy, tak by uchronić się od popełnienia jakiejkolwiek gafy!
Nałożyłam granatowy płaszcz i chowając komórkę do kieszonki spodni, skierowałam się w stronę celu. Było zimno, lecz ja uwielbiałam takową pogodę. Najlepsze są spacery zimową nocą. Wtedy mogę iść z uśmiechem na twarzy nawet i na koniec świata!

Przywitałam się z dziewczynami, po czym zajęłyśmy miejsce przy jednym ze stolików i najpierw zajęłyśmy się zamówieniem. Kiedy otrzymałyśmy swoje gorące napoje i słodkości, przeszłyśmy do najważniejszej sprawy naszego spotkania. Jutro z samego rana miałyśmy jechać pociągiem do stolicy, co niezbyt przypadło mi do gustu. Mogłyśmy lecieć samolotem, z ceną wyszłoby nam praktycznie to samo, oraz zaoszczędziłybyśmy więcej czasu, który mogłybyśmy przeznaczyć na zwiedzanie panoramy miasta. Dziewczyny nie przemyślały tego porządnie, a że zakupiły bilety na pociąg, jest już za późno by zrobić drobną korektę. No nic, jakoś będzie. Ustaliłyśmy, że po przyjeździe do wypożyczonego domku, odpoczniemy kilka godzin, a później wyskoczymy na miasto, by zapoznać się trochę z okolicą. Musiałyśmy wszystko zobaczyć przed Sylwestrem, by w Nowy Rok znać powrotną drogę do domu. Do tego dołączyłyśmy zwiedzanie stolicy, wycieczka na London Eye, Tower Bridge, pamiątkowe zdjęcia. Nie chciałam przyjechać do Londynu tylko po to, by ostro się zabawić. Wiedziałam, że nie przyjadę tutaj szybko, a powrót do Francji bez jakichkolwiek pamiątek mógłby sprawić u mnie załamanie psychiczne. Ja wprost uwielbiałam zwiedzać różne zakątki świata.
Kiedy byłam małą dziewczynką wiele razy podróżowałam z moim tatą po Francji jak i reszcie Europy. Zwiedziłam dosłownie całą Anglię ( oprócz Londynu, niestety), Hiszpanię, Włochy, Niemcy i Belgię.  Podczas nauki w szkole średniej przerwałam moją passę z podróżami, gdyż musiałam skupić się tylko i wyłącznie na lekcjach i doskonale zdać egzaminy. Teraz, kiedy mam odrobinę wolnego czasu, postaram się znowu wrócić do moich ulubionych czynności. Wyjazd do wielbionego przeze mnie Londynu rozpoczyna kolejny rozdział z podróżami w moim życiu!
Wracając do naszych planów, po Sylwestrze zamierzałyśmy zostać jeszcze przez dziesięć dni w stolicy. Kompletnie nie wiedziałyśmy co robić podczas tego ‘weekendu’. Największe atrakcje tego miasta zwiedzimy pewnie w przeciągu dwóch dni, więc pozostaje nam osiem kolejnych. Korzystając z tego, że Leah jest wielką miłośniczką piłki nożnej, mogłybyśmy pójść na jakiś mecz Ligi Angielskiej. W okresie grudzień/styczeń przewidywane były jakieś koncerty, więc to był nasz kolejny plan. Najlepszy byłby koncert Coldplay’a. Obejrzałam ich trasę koncertową i to, co dzieje się podczas ich występu, jest niesamowitym doświadczeniem! Do końca życia wspominałabym to wydarzenie!
- Mogłybyśmy też wyrwać jakieś gwiazdy z Londynu i przeprowadzić się do nich.- Rzuciła Fanny , dławiąc się gorącą kawą.
Spojrzałam na nią irytującym wzrokiem, a po chwili również się roześmiałam.
- Uważaj, bo jakaś gwiazda nas zechce.- Dodałam poważniej i wstałam.
Robiło się już późno, a chciałam się jeszcze dokończyć pakować. Dziewczyny odprowadziły mnie pod dom. Wracając uzgodniłyśmy najmniejsze drobnostki i ustaliłyśmy, że koło godziny ósmej rano mam się pojawić pod ich domem.

Ten ranek był dla mnie szczególnie męczący! Nie dość, że musiałam wcześnie wstać, to od godziny 6:00 musiałam słuchać bezsensownej kłótni rodziców, która była dosłownie normalnością jeśli chodzi o okres świąteczny. Oczywiście to była już końcówka świąt, więc nie rozumiałam przyczyny ich konfliktu, ale mimo wszystko zdenerwowało mnie to. Nie mogłam się nawet wyspać przed wyjazdem. Plusem było  to, że mogłam w pociągu  odespać te kilka godzin.
Zwlokłam się z łóżka w niezbyt dobrym humorze, wykonałam poranną toaletę, zjadłam śniadanie, sprawdziłam czy wszystko mam spakowane i już pół godziny przed czasem wyszłam z mieszkania. Gdybym siedziała tam kilka minut dłużej, przyznam, że bym nie przeżyła!
Dziewczyny były zdziwione faktem, że przyszłam o tak wczesnej porze, ale wpuściły mnie do środka. Tam mogłam przez chwilę poczuć spokój i opanowanie. Zbierały się bez zbędnych komentarzy, a ich rodzice jeszcze spali. Dziękowałabym całemu światu, gdybym to ja choć raz obudziłabym się wcześniej niż rodzice i z samego rana by panowała cisza. Marzenie.
Na pociąg zawiozła nas rodzicielka dziewczyn.  Byłyśmy mocno podekscytowane tym wyjazdem. Po raz pierwszy w Londynie.. Będzie się działo!
Mało brakowało a spóźniłybyśmy się na pociąg! Wtedy to już by była totalna masakra, byłby nici z Sylwestra i oblania naszych dobrze napisanych testów.
Kiedy już zajęłyśmy swoje miejsca i ochłonęłyśmy, przyszła pora, by zadzwonić do Chrisa. Miałam lekkie problemy z zasięgiem, ale wygadałam się z nim przez połowę drogi, natomiast kolejną połowę przespałam. Alice zbudziła mnie wtedy, kiedy już wysiadałyśmy.
Nie chcielibyście zobaczyć mojej miny, kiedy stanęłam na londyńskiej ziemi!
Mało brakowało a zaczęłabym piszczeć jak małe dziecko!
Od razu poczułam tą cudowną atmosferę, od zawsze marzyłam, by się tu znaleźć!
Teraz miałam jeden jedyny cel: Zrobić wszystko, by zapamiętać ten urlop do końca swojego życia!

***
Od Autora:
Drugi odcinek tak samo marny ja pierwszy. 
Mogę powiedzieć, że w odcinku trzecim zacznie się coś dziać.
Dodałam blogi do zakładki polecam także możecie zobaczyć w czym gustuję ;)
Do następnego ;*

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdzial 1. You know that I won't leave you.



- Musisz lecieć do Irlandii?- Spytałam, przejeżdżając lekko palcem po jego zimnej dłoni.
- Muszę pomóc tacie. Rozumiem, że nie zobaczymy się w Nowy Rok i nie spędzimy razem Sylwestra, ale wiesz, że nie mogę teraz opuścić ojca.- Posłał mi smutne spojrzenie i chwycił moją rękę.
Westchnęłam ciężko i osunęłam się na łóżko, by móc oprzeć głowę na ramieniu ukochanego.
Od dawna pragnęliśmy wspólnie spędzić całe święta, marzyliśmy o tym, by w końcu stworzyć  rodzinę i organizować wszystkie przyjęcia w naszym własnym mieszkaniu, mimo wszystko było jeszcze za wcześnie, by to zrobić. Zawsze jeździliśmy do swoich rodzinnych mieszkań i dosłownie przez okres świąt nie widywaliśmy się. Jeszcze gdyby ojciec Chrisa nie pracował w Irlandii, wszystko wyglądałoby całkiem inaczej. Istniałaby możliwość zorganizowania wspólnej Wigilii, gdyż moi rodzice i rodzice, a właściwie to matka mojego chłopaka mieszkają w Valenciennes , ale ze względu na to, że w Galway mieszka znaczna część rodziny Chrisa, on wraz z matką jeździ  tam co roku, by pomóc w pracy, spędzić święta z resztą rodziny, a co najważniejsze wesprzeć swojego tatę, którego zdrowie nie jest w najlepszym stanie.
Czasami chciałam lecieć razem z nim, ale to by było nie fair w stosunku do mojej rodziny, bowiem byłoby im żal, gdybym opuściła rodzinne miasto na czas świąt, tylko i wyłącznie po to, by spędzić dwa dni z Chrisem. Dla mnie to było ważne, ale zależało mi również na rodzinie. Mimo wszystko przeczuwałam, że jeszcze tylko jakiś rok, góra dwa i będziemy mogli zrobić wspólne święta razem z brunetem. Już od kilku miesięcy planujemy wziąć ślub i założyć rodzinę. Jesteśmy ze sobą od trzech lat, dokładnie pamiętam jak się poznaliśmy. Wspólnie z rodzicami pojechaliśmy na drugi koniec miasta. Tam musiałam pójść do sklepu, ale zapomniałam wziąć ze sobą portmonetkę, wtedy Chris zapłacił za moje wszystkie zakupy, podziękowałam mu na wypadek gdybyśmy się już nie spotkali, ale okazało się, że moja przyjaciółka się z nim koleguje, i już następnego dnia poznaliśmy się. Kolejne minuty, godziny, dnie spędzaliśmy wspólne, i to trwa nadal. Praktycznie codziennie się widujemy, a kiedy miałam mniej lekcji do odrabiania, mama pozwalała mi nocować u niego. Oboje wiemy, że będziemy ze sobą już do końca. Doskonale jesteśmy przekonani, że siebie nie zdradzimy i za kilkanaście miesięcy stworzymy wprost idealne małżeństwo. Mamy wsparcie mojej rodziny jak i rodziny bruneta, więc wszystko się uda!
- Obiecaj mi, że kiedy wrócisz, będziesz mnie nadal kochał.- Spojrzałam mu w oczy, a ten się tylko roześmiał.
- Kochanie, powtarzasz mi te słowa za każdym razem, kiedy gdzieś wyjeżdżam.- W jego tęczówkach dostrzegłam iskierkę rozbawienia.
- Dziwisz mi się? Chcę mieć pewność, że nie znajdziesz sobie tam jakieś innej z Irlandii.- Wbiłam mu palec w żebro, uśmiechając się lekko.
- Wyjeżdżałem już trzy lata z rzędu, a kiedy wracałem, to byłem tylko i wyłącznie za tobą stęskniony, więc i tym razem tak będzie.- Posłał mi pełne pewności spojrzenie i przybliżył twarz do mojej, tak że nasze policzki stykały się ze sobą.
Objęłam go mocno ręką i przycisnęłam do siebie.
Już za kilka godzin wyląduje w Irlandii, a ja będę musiała tonąć w uściskach ciotek.
Chciałam przyspieszyć trochę czas i sprawić, by nagle na kalendarzu widniała data 10 stycznia 2013 r. Wtedy dopiero zobaczymy się po raz pierwszy po świętach.
Moja starsza siostra miała zawieźć Chrisa i jego mamę na lotnisko, więc mogłam jechać razem z nimi i tam czule pożegnać się z moim chłopakiem.
- Kupisz mi coś?- Spytałam po chwili ciszy, jaka nastąpiła pomiędzy nami.
Ten oczywiście wybuchł gromkim śmiechem, z byle powodu.
- A później będziesz się na mnie wydzierała, że nie kupiłem Ci tego, czego chciałaś?- Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- Nie prawda!- Krzyknęłam cicho i skradłam mu szybkiego całusa w usta.
Wbił we mnie swój wzrok i pozostaliśmy bez ruchu przez kolejne kilka minut.
Wpatrywał się we mnie z takim zapałem, że aż chciało mi się płakać, kiedy myślałam, że zaraz będziemy musieli się pożegnać na kilka tygodni.
- Kocham Cię, wiesz?- Usłyszałam jego lekki, ale niespokojny głos.
- Wiem.- Wtuliłam głowę w jego tors i mocno uścisnęłam.
Uwielbiałam takie momenty, kiedy istnieliśmy tylko my i nikt więcej, teraz do pokoju mógł wejść dosłownie każdy, ale my dalej pozostalibyśmy w tej samej pozycji, nie zważając na to, w jakiej ktoś przyszedł sprawie.
Za bardzo przeżywaliśmy naszą krótką rozłąkę, by móc zamknąć w sobie nasze emocje.
Nasi rodzice wiedzieli, że trudno nam będzie się pożegnać, dlatego też dali nam kilka dni tylko wyłącznie dla siebie, za co ogromnie im dziękowaliśmy.
Potrzebowaliśmy tego, gdyż spędzane święta bez ukochanej osoby nie są wcale takie przyjemne.
Moja siostra od roku jest mężatką, a kiedy po raz pierwszy spędzała święta ze swoim mężem, była chyba najszczęśliwszą osobą na świecie. Zazdrościłam jej tego,  ale wiedziałam, że jeszcze trochę, a obie będziemy mogły cieszyć się naszym szczęściem!
Pocałował mnie lekko w usta, po czym rozluźnił mój uścisk, bowiem jego mama krzyczała, by już się zbierać.
Westchnęłam ciężko i z trudnością wstałam z łóżka.
Chris, widząc to, przyciągnął mnie na chwilę do siebie i szepnął, że przecież wróci.
Wymusiłam się na prawie niewidoczny uśmiech i chwyciwszy jego dłoń, oboje zeszliśmy na parter.
Tam czekała już na nas moja siostra jak i gotowa do wyjścia mama Chrisa.
Szybko nałożyliśmy buty i kurtki, po czym wnieśliśmy wszystkie walizki do samochodu i nie czekając chwili dłużej, ruszyliśmy na lotnisko.
Przez całą drogę panowała niezręczna cisza, a później, by rozluźnić nieco napiętą i smutną atmosferę, moja siostra włączyła radio, gdzie i tak słuchaliśmy żenujących wiadomości.
Oparłam głowę na ramieniu bruneta i przymknęłam powieki. Nie chciałam wracać bez niego do domu, najchętniej to schowałabym się w jego jednej walizce i poleciała razem z nim do Galway.
Niczego więcej nie chciałam, chociaż mogłabym żałować Sylwestra, który spędzę z moimi najlepszymi przyjaciółkami w Londynie.
Umówiłyśmy się, że tak oblejemy nasze zdane testy. Już w lipcu zarezerwowałyśmy niewielki domek w South Kensington i powiem szczerze, że od tego czasu chodzę podniecona faktem, że w końcu mam możliwość zwiedzenia Londynu.
Z początku wahałam się co do tego wyjazdu, ale z drugiej strony nie miałam zamiaru spędzić tego dnia sama w domu. Chris namówił mnie, bym pojechała, bowiem to jest niesamowita okazja, a stolica wygląda przecudnie, kiedy na niebie zabłysną tysiące fajerwerków.


- No już, nie wzruszaj mi się tu.- Szepnął mi na ucho i złożył pocałunek na ustach.
Otarłam rękawem pojedynczą łzę i zrobiłam szeroki uśmiech, nie mogłam pokazać mu jak bardzo cierpię, bo po pierwsze cały czas by się o mnie martwił, a po drugie ludzie z lotniska pomyśleli by, że jestem psychicznie chora.
Poza tym na lotnisku każdy z radością witał swoich najbliższych, a ja musiałam się żegnać, to nie było fair.
Przytuliłam rodzicielkę brązowookiego, a później znów utonęłam w jego uścisku.
Długo nie mogłam rozluźnić rąk i tak po prostu pozwolić mu przejść przez odprawę.
Przysięgam, że stałabym  z nim dzień i noc, nie zważając na to, że ucieknie mu samolot, a samochód mojej siostry nie odpali, gdyż zbyt długo będzie stał na mrozie.
- Kate.., Chris  zaraz spóźni się na samolot.- Rzuciła z niepokojem moja siostra, która już miała drgawki z zimna.
- Wracaj szybko!- Szepnęłam cicho i ucałowałam go w usta.
Posłał mi  jeden z cudowniejszych uśmiechów, po czym zaczęłam rozluźniać nasz uścisk, a po chwili brunet już oddalał się ode mnie.
- Nie rozumiem Ciebie.- Westchnęła Patricia i zaczęła kierować się w stronę samochodu.
- Miłość..- Odpowiedziałam, dalej spoglądając na jego sylwetkę, która z każdą sekundą oddalała się jeszcze dalej ode mnie.

***
Od Autora:
Witajcie! <3
Rozpoczynamy coś nowego!
Odcinki nie będą zbyt długie 3-4 strony. 
Pierwszy jak zwykle jest taki jakiś dziwny i nudny, ale to już mój zwyczaj.
Mam nadzieję, że uda mi się doprowadzić go do końca, jak dwa poprzednie blogi.
O swoich odcinkach powiadamiajcie mnie wyłącznie na tym blogu, gdyż tutaj będę stale wchodzić.
Liczę na Waszą szczerą opinię!
Pozdrawiam, Kate ;*