Kolejny dzień nie rozpoczął się cudownie.
Zbudziłam się o bardzo wczesnej
porze, co u mnie jest dość rzadkim zwyczajem. Dziewczyny jeszcze spały, więc ja
nie miałam nawet co robić o tej godzinie. Nie poszłabym nigdzie na miasto, gdyż
większość sklepów była jeszcze zamknięta, poza tym sama na pewno nie wybrałabym
się dalej, niż po zakupy do spożywczego, który znajduje się dosłownie sześć
kroków od naszego mieszkanka, nie znałam tutaj żadnych ulic i dróg, którymi
mogłabym się gdzieś kierować, później miałabym jeszcze problemy z powrotną
drogą.
Postanowiłam zrobić śniadanie. Dziewczyny na pewno ucieszą
się, kiedy przyniosę im tacę z jedzeniem prosto do łóżka. Nałożyłam szare dresy
i ciemnozieloną bluzkę na ramiączkach, po czym udałam się na parter do kuchni,
by przygotować wszystkie składniki do zrobienia naleśników z nutellą i kakao.
Oczywiście brakowało mi większości rzeczy, więc musiałam pójść do pobliskiego
supermarketu. Nałożyłam kurtkę, buty i
wyszłam. Mimo wszystko bałam się trochę wyruszać z domu. Nie oswoiłam się
jeszcze z tym otoczeniem i do końca nie jestem pewna co mnie może mnie tutaj
spotkać.
Na zewnątrz było jeszcze ciemno,
jedynie śnieg rozjaśniał chodnik. Nie lubiłam sama chodzić w ciemności, bałam
się jej. Mój wujek, spacerując kiedyś samotnie nocą, prawie stracił życie.
Napadło na niego kilku mafiosów.. Ciężko wspominam te chwile, a kiedy je sobie
przypomnę, zaraz narastają się myśli w mojej głowie, że przy mnie pojawi się
taki ktoś i zrobi ze mną to samo, co z nim.
Na szczęście w spokoju udało mi
się dotrzeć na miejsce i zakupić produkty.
Kiedy wracałam już nie było tak miło! Idąc, nagle pośliznęłam się,
wylądowałam na oblodzonym chodniku, a wszystkie rzeczy rozsypały się w śniegu.
Przeklęłam głośno w ojczystym języku, a kiedy ujrzałam, że ktoś zmierza w moim
kierunku to spaliłam buraka i pospiesznie chciałam wstać, ale lód uniemożliwiał
mi to. Po raz kolejny wylądowałam na lodzie, jeszcze bardziej spalając się ze
wstydu.
- Pomogę Ci.- Nieznany uśmiechnął
się lekko i wyciągnął rękę w moim kierunku.
Nieśmiało, ale jednak, chwyciłam
jego dłoń i z pomocą wstałam. Byłam
lekko zszokowana, bowiem osoba, która mi pomogała mówiła po francusku,
tak jak ja.
- Dzięki.- Odpowiedziałam mu z tym
samym uśmiechem i otrzepałam spodnie, które dosłownie całe były w śniegu.
Chłopak jeszcze zapakował mi
wszystkie zakupy do siatki, a kiedy
spytał czy ma mi pomóc zanieść je do domu, po prostu zignorowałam go i jak
najszybciej skierowałam się do mieszkania.
Nie chciałam, by zawracał sobie mną głowę, sam pewnie zmierzał po zakupy dla
siebie.
Wróciwszy, od razu wzięłam się za
przygotowanie śniadania. Dziewczyny wstaną lada moment, a niedługo wyruszamy na
podbój Londynu, więc lepiej się pospieszyć.
Szybko zrobiłam ciasto, brudząc
przy tym cały stół i podłogę, tak to jest kiedy wszystko robi się bez wyczucia,
aby było jak najszybciej.
Kilka minut później smażyłam już
duże placki, na których później rozsmarowywałam słodką, czekoladowo-orzechową
nutellę.
Dziewczyny poczuły zapach
słodkości i już po kilkunastu minutach pojawiły się zaspane w kuchni.
Przywitałam je ciepło i kazałam siadać do stołu.
Zjadłyśmy śniadanie i mogłyśmy
już wyruszać na miasto. Byłyśmy strasznie podekscytowane faktem, że w końcu
zagościłyśmy w Londynie. Dosłownie każdy marzył, by tutaj choć raz się znaleźć.
W powietrzu nadal można było czuć zapach Igrzysk Olimpijskich oraz zwycięską
atmosferę po wygranych meczach w Lidze Angielskiej. W stolicy jest wiele
klubów grających w Premier League, dlatego też mamy zamiar wybrać się na mecz
jednego z nich. Moja przyjaciółka jest fanką piłki nożnej i wprost uwielbia
chodzić na mecze. Francuską Ligę ogląda w każdy weekend, a jeśli może, to nawet
chodzi na stadion, by podziwiać poczynania swojej ulubionej drużyny, którą jest
Lille OSC.
- Mogłabym tutaj zamieszkać.-Powiedziała
Leah, kiedy przeszukiwałyśmy swoje torby, w poszukiwaniu wygodnych ubrań.
- Marzenia. Chyba, że poznasz tu
kogoś i będziesz miała pretekst, aby się wyprowadzić z Valenciennes.-
Oświadczyła jej Fanny, która chyba jako jedyna nie czuła pociągu do tego
miasta.
Skarciłyśmy ją tylko wzrokiem, po
czym wspólnie z Lee zaczęłyśmy rozmawiać na temat zamieszkania w Anglii. Byłoby
wprost cudownie. Miałyśmy totalnego bzika na punkcie Wielkiej Brytanii i naszym
marzeniem było prowadzenie wędrówki życiowej właśnie w tym kraju. Uwielbiałyśmy
tą atmosferę, pogodę, zabytki, atrakcje. Przeglądając zwykłą gazetę, gdzie
widniał obraz London Eye, czy Big Bena, to zawsze zaczynałyśmy swoje wywody, że
dałybyśmy wszystko, aby podziwiać te widoki codziennie.
Mam wiele swoich ulubionych miast
i zakątków na świecie, ale chyba Londyn jest tym najcudowniejszym. Ogólnie
uwielbiam podróże. Kiedy jestem zagranicą, w pełni wykorzystuję czas, by
zaopatrzyć się w jak największą ilość pamiątek i rzeczy, aby później móc z
uśmiechem na twarzy wspominać spędzone w danym miejscu chwile. W rodzinnym domu
mam kilkanaście albumów ze zdjęciami, a półki aż uginają się pod tymi
wszystkimi szkatułkami i medalionami. Z każdej wycieczki wracam obładowana
różnymi rzeczami i od razu znajduję jakieś miejsce w pokoju, gdzie ta nowa rzecz
prezentowałaby się idealnie, z czasem miejsca tego jest coraz mniej, a to mnie
nie pociesza. Muszę zaplanować rozbudowę pokoju, albo.. kupić ogromną willę w
Londynie i tam zbierać moje wszystkie upominki! To jest dobry pomysł!
Kiedy byłyśmy już w pełni
przygotowane, wyruszyłyśmy na miasto.
Ja oczywiście tryskałam energią i
radością. Wątpię, że kiedykolwiek bym tak zareagowałabym na jakąś podróż, jak
na tą. Nawet nie odczuwałam tak bardzo tęsknoty za Chrisem. Kilkanaście godzin
temu wisiałam na telefonie i cały czas z nim gadałam, a teraz? Teraz to ja bym
chyba zrobiła kilkanaście rund wokół stolicy i zakupiła setki pamiątek. Jedynie
tego potrzebowałam. Fakt, że stoję właśnie na angielskiej ziemi, sprawiał, że
unosiłam się do góry. Wydaje się być dziwną osobą, mając takiego fioła na
punkcie tego kraju, ale cóż poradzić, cała ja!
Oplotłam na ręku sznureczek od
lustrzanki i przemierzając kolejne dzielnice, robiłam zdjęcia. Fotografie,
które po powrocie zawisną nad moim łóżkiem.
Wtedy każdego ranka i każdego
wieczoru będę wspominała te cudowne chwile, które zapewne tutaj spędzę.
Jednak lepiej nie zapeszajmy, nie
wiadomo co może się ostatecznie wydarzyć. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie w
jak najlepszym porządku i z czystym sumieniem wrócę do Francji.
- Patrz! Widać czubek Big Bena!-
Krzyknęłam do dziewczyn, które bardziej wolały się rozglądać za facetami, niż
podziwiać piękne, ponadczasowe budowle.
Na moje słowa odwróciły się w
moją stronę i przez chwilę patrzyły w pokazywany przeze mnie punkt.
Uśmiechnęły się lekko i kazały mi
dalej robić zdjęcia.
Zawiodłam się trochę na nich.
Myślałam, że w trójkę będziemy wszystko zwiedzać, a jak na razie pełne
zaangażowanie miałam tylko ja. Byłam pewna, że Leah razem ze mną będzie
wszystko komentować i podziwiać, ale Fan porwała ją na swoją stronę i ja nie
miałam już nic do gadania.
Przechodziłyśmy właśnie przed
wielkim stadionem, Stamford Bridge. Teraz to Lee zaczęła krzyczeć, ponieważ jak
wspominałam uwielbiała piłkę nożną.
- To piłkarze! Wychodzą!- Pisnęła
cicho i zrobiła szeroki uśmiech.
Myślałam, że dostanie zawału na
miejscu. Wpatrywała się w nich jak w jakieś obrazki, no nie powiem, przystojni
byli, i to bardzo.
Ja oczywiście nie jarałam się
gwiazdami futbolu i ruszyłam w dalszą drogę, dziewczyny również, ale mogłam
dostrzec jak odwracają się w stronę chłopaków. Szeptały coś pomiędzy sobą,
jeszcze bardziej emocjonująco. Nie wiedziałam o co im chodzi, aż wtedy poczułam
jak ktoś obrzuca mnie śnieżką.
Odwróciłam się. Myślałam, że to Lee
i Fan robią sobie jakieś żarty i chcą mnie rozkręcić, ale myliłam się.
- My się już dzisiaj
spotkaliśmy.- Usłyszałam za sobą męski głos.
Oczywiście był to jeden z
chłopaków, wychodzących ze stadionu.
Godness, to czyli, że ten chłopak
spod sklepu, to piłkarz? Świetnie.
Leah nie mogła powstrzymać się od
głośnego westchnięcia, a Fanny wlepiła we mnie swój wzrok, najprawdopodobniej
była zdziwiona, nie widziałam jej do końca, gdyż swoje oczy skierowałam na
bruneta, który teraz spoglądał w moją stronę.
- Jeszcze raz dzięki za pomoc.-
Odpowiedziałam, domyślając się, że po raz kolejny oczekiwał ode mnie słów
podziękowania.
- Nie dałaś się odprowadzić do
domu.- Westchnął.
Zrobiłam przerażony wzrok. Tak,
jeszcze czego..
Spławiłam go tak samo, jak za
pierwszym razem.
Skręciłam w lewo i schowałam się
za wielkim budynkiem. Musiałam jakoś poczekać na dziewczyny, które chyba były w
niezłym szoku.
W oddali słyszałam jeszcze gwizdy
reszty chłopaków.
Nie zaprzeczę, byłam mocno
podenerwowana.
Moje emocje sięgały zenitu, aż
zakręciło mi się w głowie!
- Lil, czemu nic nie wspominałaś
o tym, że rano gadałaś z piłkarzem?- Dziewczyny były wprost uradowane, ja mimo
wszystko nie byłam zadowolona.
***
Od Autora:
No to w końcu jakaś akcja z piłkarzami ;D
Dodam, że zmieniłam imię głównej bohaterki, w zakładce bohaterowie możecie się dokładniej zapoznać.
Awhr! <3 Na świat przyszedł już drugi syn Edena, Léo #Howcute
Do następnego xx
Jak napisałam Ci na gg - poryczałam się ze śmiechu! Nawet jeśli nie ma tu nic śmiesznego, to miałam banana na twarzy i śmiałam się na cały głos!
OdpowiedzUsuńOch ta Lee! XD Wie jak zareagować widząc piłkarzy... A ja wiem kim był tajemniczy piłkarz! Ha! :D
Czeeeeekam na kolejny ;3
Buziaki :*
Nie no rozdział jest świetny, sama ostatnio wycięłam orła na chodniku, ale nie było seksownego piłkarza do pomocy.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny a Edenowi gratuluję kolejnego potomka i zapraszam do siebie na http://elsantodelinferno.blogspot.com/ :) Pozdrawiam serdecznie :)
hahaha, to magiczne spotkanie! i to podwójne :)
OdpowiedzUsuńAjajjj, znowu na siebie wpadną i wymienią się numerami?! ^^
Czekam na nowość ^^
Ja to bym chętnie chciała żeby taki piłkarz mnie odprowadził do domu. Mogłabym codziennie przed nim zaliczać orła :D Super odcinek. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na 11:)
OdpowiedzUsuńmy-perfect-drug.blogspot.com
Po dłuuuuuugiej przerwie wracam, żeby dokończyć: http://swimming-field.blogspot.com/ Dlatego teraz zapraszam na nowość właśnie tam :)
OdpowiedzUsuńhttp://hold-me-love-me.blogspot.com zapraszam na nowość :)
OdpowiedzUsuńLil jak Lil, ale ja chętnie dałabym się odprowadzić do domu ;d chociaż z drugiej strony to może wcale jej się nie dziwie, bo znajomy wyskakujący z takimi propozycjami może wzbudzać dziwne odczucia. i tylko trochę zdziwiła mnie jej późniejsza reakcja, kiedy okazało się, że ten nieznajomy jest piłkarzem. biedny, pewnie był zaskoczony takim zachowaniem dziewczyny.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)
nalesniki z nuttela i kakao, czy ja tez sie zalapie?
OdpowiedzUsuńracja BB nie ucieknie tak samo jak sejm czy London Eye, ale facet? ma nogi i zwiac moze, wiec lepiej ogladac sie za facetem:))
Liliane, Lil:)) mi sie bardzo podoba xD
pozdrawiam:*
rozdział 12, zapraszam:))
OdpowiedzUsuńmy-perfect-drug.blogspot.com
Jest Eden, więc Karolina się cieszy. Takie tam przypadkowe spotkanie pod sklepem z Hazardem. Też tak chcę. Czekam na kolejny rozdział, bo widać, że Eden nie jest do końca obojętny, jeśli o Lil.
OdpowiedzUsuńW ogóle po tym, jak przeczytałam, że urodził się mu syn, to zdziwiłam się, że mamy już trzech małych Leo w Chelsea. Czy nie ma innego imienia? No i liczyłam na kołyskę, albo coś, ale niestety niczego takiego nie było, bo jednak Eden strzelił jednego gola po jego narodzeniu.
Pozdrawiam.
http://male-jest-wredne.blogspot.com ---> Zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńNotke skomentuję w niedziele gdyż obecnie nie mam warunków ;/