środa, 20 lutego 2013

Chapter 3. London beauty and more..adventures?



Kolejny dzień nie rozpoczął się cudownie.
Zbudziłam się o bardzo wczesnej porze, co u mnie jest dość rzadkim zwyczajem. Dziewczyny jeszcze spały, więc ja nie miałam nawet co robić o tej godzinie. Nie poszłabym nigdzie na miasto, gdyż większość sklepów była jeszcze zamknięta, poza tym sama na pewno nie wybrałabym się dalej, niż po zakupy do spożywczego, który znajduje się dosłownie sześć kroków od naszego mieszkanka, nie znałam tutaj żadnych ulic i dróg, którymi mogłabym się gdzieś kierować, później miałabym jeszcze problemy z powrotną drogą.

Postanowiłam  zrobić śniadanie. Dziewczyny na pewno ucieszą się, kiedy przyniosę im tacę z jedzeniem prosto do łóżka. Nałożyłam szare dresy i ciemnozieloną bluzkę na ramiączkach, po czym udałam się na parter do kuchni, by przygotować wszystkie składniki do zrobienia naleśników z nutellą i kakao. Oczywiście brakowało mi większości rzeczy, więc musiałam pójść do pobliskiego supermarketu.  Nałożyłam kurtkę, buty i wyszłam. Mimo wszystko bałam się trochę wyruszać z domu. Nie oswoiłam się jeszcze z tym otoczeniem i do końca nie jestem pewna co mnie może mnie tutaj spotkać.
Na zewnątrz było jeszcze ciemno, jedynie śnieg rozjaśniał chodnik. Nie lubiłam sama chodzić w ciemności, bałam się jej. Mój wujek, spacerując kiedyś samotnie nocą, prawie stracił życie. Napadło na niego kilku mafiosów.. Ciężko wspominam te chwile, a kiedy je sobie przypomnę, zaraz narastają się myśli w mojej głowie, że przy mnie pojawi się taki ktoś i zrobi ze mną to samo, co z nim.
Na szczęście w spokoju udało mi się dotrzeć na miejsce i zakupić produkty.  Kiedy wracałam już nie było tak miło! Idąc, nagle pośliznęłam się, wylądowałam na oblodzonym chodniku, a wszystkie rzeczy rozsypały się w śniegu. Przeklęłam głośno w ojczystym języku, a kiedy ujrzałam, że ktoś zmierza w moim kierunku to spaliłam buraka i pospiesznie chciałam wstać, ale lód uniemożliwiał mi to. Po raz kolejny wylądowałam na lodzie, jeszcze bardziej spalając się ze wstydu.
- Pomogę Ci.- Nieznany uśmiechnął się lekko i wyciągnął rękę w moim kierunku.
Nieśmiało, ale jednak, chwyciłam jego dłoń i z pomocą wstałam. Byłam  lekko zszokowana, bowiem osoba, która mi pomogała mówiła po francusku, tak jak ja.
- Dzięki.- Odpowiedziałam mu z tym samym uśmiechem i otrzepałam spodnie, które dosłownie całe były w śniegu.
Chłopak jeszcze zapakował mi wszystkie zakupy do siatki,  a kiedy spytał czy ma mi pomóc zanieść je do domu, po prostu zignorowałam go i jak najszybciej  skierowałam się do mieszkania. Nie chciałam, by zawracał sobie mną głowę, sam pewnie zmierzał po zakupy dla siebie.
Wróciwszy, od razu wzięłam się za przygotowanie śniadania. Dziewczyny wstaną lada moment, a niedługo wyruszamy na podbój Londynu, więc lepiej się pospieszyć.
Szybko zrobiłam ciasto, brudząc przy tym cały stół i podłogę, tak to jest kiedy wszystko robi się bez wyczucia, aby było jak najszybciej.
Kilka minut później smażyłam już duże placki, na których później rozsmarowywałam słodką, czekoladowo-orzechową nutellę.
Dziewczyny poczuły zapach słodkości i już po kilkunastu minutach pojawiły się zaspane w kuchni. Przywitałam je ciepło i kazałam siadać do stołu.
Zjadłyśmy śniadanie i mogłyśmy już wyruszać na miasto. Byłyśmy strasznie podekscytowane faktem, że w końcu zagościłyśmy w Londynie. Dosłownie każdy marzył, by tutaj choć raz się znaleźć. W powietrzu nadal można było czuć zapach Igrzysk Olimpijskich oraz zwycięską atmosferę po wygranych meczach w Lidze Angielskiej. W stolicy jest wiele klubów grających w Premier League, dlatego też mamy zamiar wybrać się na mecz jednego z nich. Moja przyjaciółka jest fanką piłki nożnej i wprost uwielbia chodzić na mecze. Francuską Ligę ogląda w każdy weekend, a jeśli może, to nawet chodzi na stadion, by podziwiać poczynania swojej ulubionej drużyny, którą jest Lille OSC.
- Mogłabym tutaj zamieszkać.-Powiedziała Leah, kiedy przeszukiwałyśmy swoje torby, w poszukiwaniu wygodnych ubrań.
- Marzenia. Chyba, że poznasz tu kogoś i będziesz miała pretekst, aby się wyprowadzić z Valenciennes.- Oświadczyła jej Fanny, która chyba jako jedyna nie czuła pociągu do tego miasta.
Skarciłyśmy ją tylko wzrokiem, po czym wspólnie z Lee zaczęłyśmy rozmawiać na temat zamieszkania w Anglii. Byłoby wprost cudownie. Miałyśmy totalnego bzika na punkcie Wielkiej Brytanii i naszym marzeniem było prowadzenie wędrówki życiowej właśnie w tym kraju. Uwielbiałyśmy tą atmosferę, pogodę, zabytki, atrakcje. Przeglądając zwykłą gazetę, gdzie widniał obraz London Eye, czy Big Bena, to zawsze zaczynałyśmy swoje wywody, że dałybyśmy wszystko, aby podziwiać te widoki codziennie.
Mam wiele swoich ulubionych miast i zakątków na świecie, ale chyba Londyn jest tym najcudowniejszym. Ogólnie uwielbiam podróże. Kiedy jestem zagranicą, w pełni wykorzystuję czas, by zaopatrzyć się w jak największą ilość pamiątek i rzeczy, aby później móc z uśmiechem na twarzy wspominać spędzone w danym miejscu chwile. W rodzinnym domu mam kilkanaście albumów ze zdjęciami, a półki aż uginają się pod tymi wszystkimi szkatułkami i medalionami. Z każdej wycieczki wracam obładowana różnymi rzeczami i od razu znajduję jakieś miejsce w pokoju, gdzie ta nowa rzecz prezentowałaby się idealnie, z czasem miejsca tego jest coraz mniej, a to mnie nie pociesza. Muszę zaplanować rozbudowę pokoju, albo.. kupić ogromną willę w Londynie i tam zbierać moje wszystkie upominki! To jest dobry pomysł!
Kiedy byłyśmy już w pełni przygotowane, wyruszyłyśmy na miasto.
Ja oczywiście tryskałam energią i radością. Wątpię, że kiedykolwiek bym tak zareagowałabym na jakąś podróż, jak na tą. Nawet nie odczuwałam tak bardzo tęsknoty za Chrisem. Kilkanaście godzin temu wisiałam na telefonie i cały czas z nim gadałam, a teraz? Teraz to ja bym chyba zrobiła kilkanaście rund wokół stolicy i zakupiła setki pamiątek. Jedynie tego potrzebowałam. Fakt, że stoję właśnie na angielskiej ziemi, sprawiał, że unosiłam się do góry. Wydaje się być dziwną osobą, mając takiego fioła na punkcie tego kraju, ale cóż poradzić, cała ja!
Oplotłam na ręku sznureczek od lustrzanki i przemierzając kolejne dzielnice, robiłam zdjęcia. Fotografie, które po powrocie zawisną nad moim łóżkiem.
Wtedy każdego ranka i każdego wieczoru będę wspominała te cudowne chwile, które zapewne tutaj spędzę.
Jednak lepiej nie zapeszajmy, nie wiadomo co może się ostatecznie wydarzyć. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku i z czystym sumieniem wrócę do Francji.
- Patrz! Widać czubek Big Bena!- Krzyknęłam do dziewczyn, które bardziej wolały się rozglądać za facetami, niż podziwiać piękne, ponadczasowe budowle.
Na moje słowa odwróciły się w moją stronę i przez chwilę patrzyły w pokazywany przeze mnie punkt.
Uśmiechnęły się lekko i kazały mi dalej robić zdjęcia.
Zawiodłam się trochę na nich. Myślałam, że w trójkę będziemy wszystko zwiedzać, a jak na razie pełne zaangażowanie miałam tylko ja. Byłam pewna, że Leah razem ze mną będzie wszystko komentować i podziwiać, ale Fan porwała ją na swoją stronę i ja nie miałam już nic do gadania.
Przechodziłyśmy właśnie przed wielkim stadionem, Stamford Bridge. Teraz to Lee zaczęła krzyczeć, ponieważ jak wspominałam uwielbiała piłkę nożną.
- To piłkarze! Wychodzą!- Pisnęła cicho i zrobiła szeroki uśmiech.
Myślałam, że dostanie zawału na miejscu. Wpatrywała się w nich jak w jakieś obrazki, no nie powiem, przystojni byli, i to bardzo.
Ja oczywiście nie jarałam się gwiazdami futbolu i ruszyłam w dalszą drogę, dziewczyny również, ale mogłam dostrzec jak odwracają się w stronę chłopaków. Szeptały coś pomiędzy sobą, jeszcze bardziej emocjonująco. Nie wiedziałam o co im chodzi, aż wtedy poczułam jak ktoś obrzuca mnie śnieżką.
Odwróciłam się. Myślałam, że to Lee i Fan robią sobie jakieś żarty i chcą mnie rozkręcić, ale myliłam się.
- My się już dzisiaj spotkaliśmy.- Usłyszałam za sobą męski głos.
Oczywiście był to jeden z chłopaków, wychodzących ze stadionu.
Godness, to czyli, że ten chłopak spod sklepu, to piłkarz? Świetnie.
Leah nie mogła powstrzymać się od głośnego westchnięcia, a Fanny wlepiła we mnie swój wzrok, najprawdopodobniej była zdziwiona, nie widziałam jej do końca, gdyż swoje oczy skierowałam na bruneta, który teraz spoglądał w moją stronę.
- Jeszcze raz dzięki za pomoc.- Odpowiedziałam, domyślając się, że po raz kolejny oczekiwał ode mnie słów podziękowania.
- Nie dałaś się odprowadzić do domu.- Westchnął.
Zrobiłam przerażony wzrok. Tak, jeszcze czego..
Spławiłam go tak samo, jak za pierwszym razem.
Skręciłam w lewo i schowałam się za wielkim budynkiem. Musiałam jakoś poczekać na dziewczyny, które chyba były w niezłym szoku.
W oddali słyszałam jeszcze gwizdy reszty chłopaków.
Nie zaprzeczę, byłam mocno podenerwowana.
Moje emocje sięgały zenitu, aż zakręciło mi się w głowie!
- Lil, czemu nic nie wspominałaś o tym, że rano gadałaś z piłkarzem?- Dziewczyny były wprost uradowane, ja mimo wszystko nie byłam zadowolona.

***
Od Autora:
No to w końcu jakaś akcja z piłkarzami ;D
Dodam, że zmieniłam imię głównej bohaterki, w zakładce bohaterowie możecie się dokładniej zapoznać.
Awhr! <3 Na świat przyszedł już drugi syn Edena, Léo #Howcute 
Do następnego xx



12 komentarzy:

  1. Jak napisałam Ci na gg - poryczałam się ze śmiechu! Nawet jeśli nie ma tu nic śmiesznego, to miałam banana na twarzy i śmiałam się na cały głos!
    Och ta Lee! XD Wie jak zareagować widząc piłkarzy... A ja wiem kim był tajemniczy piłkarz! Ha! :D
    Czeeeeekam na kolejny ;3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no rozdział jest świetny, sama ostatnio wycięłam orła na chodniku, ale nie było seksownego piłkarza do pomocy.
    Czekam na następny a Edenowi gratuluję kolejnego potomka i zapraszam do siebie na http://elsantodelinferno.blogspot.com/ :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha, to magiczne spotkanie! i to podwójne :)
    Ajajjj, znowu na siebie wpadną i wymienią się numerami?! ^^
    Czekam na nowość ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja to bym chętnie chciała żeby taki piłkarz mnie odprowadził do domu. Mogłabym codziennie przed nim zaliczać orła :D Super odcinek. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. zapraszam na 11:)
    my-perfect-drug.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Po dłuuuuuugiej przerwie wracam, żeby dokończyć: http://swimming-field.blogspot.com/ Dlatego teraz zapraszam na nowość właśnie tam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. http://hold-me-love-me.blogspot.com zapraszam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lil jak Lil, ale ja chętnie dałabym się odprowadzić do domu ;d chociaż z drugiej strony to może wcale jej się nie dziwie, bo znajomy wyskakujący z takimi propozycjami może wzbudzać dziwne odczucia. i tylko trochę zdziwiła mnie jej późniejsza reakcja, kiedy okazało się, że ten nieznajomy jest piłkarzem. biedny, pewnie był zaskoczony takim zachowaniem dziewczyny.
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. nalesniki z nuttela i kakao, czy ja tez sie zalapie?
    racja BB nie ucieknie tak samo jak sejm czy London Eye, ale facet? ma nogi i zwiac moze, wiec lepiej ogladac sie za facetem:))
    Liliane, Lil:)) mi sie bardzo podoba xD
    pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  10. rozdział 12, zapraszam:))
    my-perfect-drug.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Jest Eden, więc Karolina się cieszy. Takie tam przypadkowe spotkanie pod sklepem z Hazardem. Też tak chcę. Czekam na kolejny rozdział, bo widać, że Eden nie jest do końca obojętny, jeśli o Lil.
    W ogóle po tym, jak przeczytałam, że urodził się mu syn, to zdziwiłam się, że mamy już trzech małych Leo w Chelsea. Czy nie ma innego imienia? No i liczyłam na kołyskę, albo coś, ale niestety niczego takiego nie było, bo jednak Eden strzelił jednego gola po jego narodzeniu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. http://male-jest-wredne.blogspot.com ---> Zapraszam na nowy rozdział :)
    Notke skomentuję w niedziele gdyż obecnie nie mam warunków ;/

    OdpowiedzUsuń