Przed powrotnym lotem do Londynu
spędziliśmy bardzo przyjemnie czas na plaży, znajdującej się kilka metrów od
naszego hotelu.
Nie chciałam wracać do deszczowej
Anglii, tutaj było przecudownie, atmosfera i pogoda, taka jaką wprost
uwielbiałam. Edenowi też się tutaj podobało, jednak pod koniec robił się jakiś
marudny, może naprawdę w ten sposób działa na niego słońce, w sumie w Europie
praktycznie nigdy nie był taki przybity.
Mimo wszystko nie chciałam mu dokuczać, a tym samym pogarszać swojego
nastroju.
Jednak trudno było mi powstrzymać
język za zębami. Ciągle pytałam go czy wszystko okej, ale ten odpowiadał mi
jedynie jakimiś półsłowami, których nawet nie mogłam zrozumieć. Ostatecznie gdy
nie wiedział co robić, zaciągną mnie do sypialni, by pokazać, że naprawdę czuje
się wyśmienicie i jego zachowanie nie jest związane z czymś poważnym. W pełni
zadowolona wyszłam z apartamentu, bo przyznam, że takie zakończenie przygody w
Portoryko było wprost cudownym uwieńczeniem
naszej podróży.
Z bagażem pełnym wspomnień
ruszyliśmy na lotnisko, skąd udaliśmy się prosto do stolicy Anglii. Podróż
minęła nawet spokojnie, praktycznie całą drogę przespałam na ramieniu Belga, a
on oglądał jakieś japońskie kreskówki, które cały czas mnie śmieszyły, a raczej
śmieszył mnie fakt, że dorosły facet uwielbia to oglądać. Wylądowaliśmy cali i
zdrowi. Strefy czasowe są czymś okropnym, więc tym razem musiałam przyzwyczaić
się do brytyjskiego zegarka. Znużona opadłam bezwładnie obok Hazarda i nie
ruszałam się stamtąd podajże przez całe 20 godzin.
Wstałam dopiero wtedy, kiedy do
salonu wparowali koledzy mojego chłopaka i postanowili urządzić dosłownie
mówiąc ;rzeź.
Kiedy zauważyłam sylwetkę Cesara,
od razu odwróciłam się w drugą stronę, mając nadzieję, że nie zauważył moich
otwartych oczu. Mimo wszystko ten sen nie był dla mnie zwykłym koszmarem, mój
problem tkwił w tym, że wierzyłam w każde sny i po prostu bałam się
jakiegokolwiek kontaktu z Hiszpanem.
- Słyszałem, że się świetnie
bawiłaś.- Azpi jednak nie dał za wygraną.
- Było cudownie, możesz zrobić
swojej dziewczynie taką niespodziankę i zabrać ją załóżmy na Kubę.
- Nie mam dziewczyny, ale z Tobą
chętnie pojadę.- Zaśmiał się prosto w moją twarz, a ja myślałam, że roztłukę go
na drobne kawałki.
Przetarłam swoje powieki i mimo
wszystko postanowiłam wstać. Nie było sensu leżeć i ukrywać się pod kołdrą,
skoro on i tak się do mnie dobijał.
Odnalazłam Edena w kuchni, który
przygotowywał kolejną porcję drinków. Nie cieszyłam się zbyt bardzo, bowiem grupka podchmielonych osób
robi się bardzo nachalna, a ja tego nie toleruję.
Przekręciłam machinalnie oczami i
powróciłam do salonu, by wkręcić się w rozmowę z chłopakami. Oczywiście nie
musiałam się wstydzić, ani bać, że mogą mieć mnie daleko gdzieś, bo Azpiego
nawet kręciło to, że jestem razem z nimi.
Pokazałam im wszystkie zdjęcia z
aparatu, które udało mi się znaleźć i opowiedziałam trochę historyjek, które
przytrafiły nam się podczas pobytu na Karaibach.
- Kolejne wakacje mamy tam
zagwarantowane!- Luiz potarł ręce, by pokazać, że jest już przygotowany na taką
podróż.
Cieszyłam się niezmiernie, że spodobały
im się moje zdjęcia, opowieści i to dzięki mnie postanowili spędzić kolejne
wakacje na Karaibach. Może uda nam się wszystkim wyjechać tam za rok. Na pewno
byłoby przyjemniej i radośniej spędzić ten czas z innymi znajomymi. We dwoje
czasem jest nudno, bo nie ma co robić, a chyba codzienne leżenie na plaży i
spędzanie czasu w sypialni nie jest zbyt
ciekawym zajęciem na tego typu wycieczkach.
Po chwili przyszedł do nas mój
ukochany brunet, który postawił na stole kolejne szklanki z alkoholem. Odsunęłam się od wszystkich i usiadłam na
kanapie. Byłam jeszcze trochę rozkojarzona, a jet lag nadal dawał w kość.
Naciągnęłam na siebie koc i pół wzrokiem przyglądałam się grupce przyjaciół, którym
naprawdę spodobały się Karaiby.
- Za kilka tygodni jedziemy na
sparingi do USA.- Azpi ucieszony chwycił po szklankę z whisky.
Edenowi aż oczy zabłyszczały z
niedowierzania, a ja mimo wszystko nie byłam skora do uśmiechu. Będę musiała
spędzić jakiś czas sama w Londynie, ewentualnie odwiedzę rodziców.
Tak w ogóle to już dawno byłam w
Valenciennes. Wszystko było spowodowane rozstaniem z Chrisem, ale nie na tym
świat się kończy. Pewnie znalazł sobie inną dziewczynę, tak jak ja znalazłam
Edena.
Ułożyłam się wygodniej na kanapie
i nie wsłuchując się w rozmowę chłopaków znów odpłynęłam. Gdyby nie Cesar
zapewne dalej bym spała. Mimo wszystko zaczęłam już przyzwyczajać się do
przyjaciół Hazarda. Azpi nie był wcale taki zły, a Luiza to chyba z wesołego
miasteczka podkosili! Takiego rozweselonego charakteru to ja jeszcze nie
widziałam!
-Lily?- Usłyszałam głos Edena.
Myślałam, że chłopacy jeszcze są
w domu, a Belg zbudził mnie, by powiedzieć, że idą na miasto czy coś w tym
stylu. Okazało się, że była już 23:00 a mi się trochę przysnęło.
Otarłam zaspane powieki i
chciałam już iść do naszej sypialni, ale Hazard okazał się szybszy i chwycił
mnie w pasie, a po chwili niósł mnie już na rękach.
- Czym sobie zasłużyłam?-
Mruknęłam cicho, przeczesując jego czarne włosy.
Otrzymałam jedynie długi
pocałunek, a to oczywiście zapoczątkowało dość długą noc.
- Nie jesteś senna, prawda?-
Uśmiechnął się zawadiacko, po czym ułożył mnie lekko na naszym łóżku i zaczął rozpinać po kolei granatowe guziki od
koszuli.
- Przypomniał mi się Sylwester.-
Spojrzałam mu prosto w oczy, kiedy namiętnie obsypywał moją szyję pocałunkami.
- A ja pamiętam do dziś, jak
mówiłaś do mnie Raj Ryzyko. Zaśmiał
się, a ja razem z nim.
Już dawno widziałam Edena w takim
nastroju, choć wiem, że po części to zasługa whisky i innych alkoholi, którymi
delektował się wraz z kolegami kilka godzin temu.
- Do Sylwestra jeszcze dużo
czasu, ale na pewno powtórzymy to jeszcze nie raz.- Szepnął nakręcony prosto do
ucha, a ja w tym momencie przejęłam pałeczkę. Za bardzo się napali chłopak i mu
jeszcze nie wyjdzie.
Wpiłam się w jego usta, dłońmi
lekko wędrując po jego całym ciele. To było coś nowego, jeszcze nigdy nie
czuliśmy do siebie takiego pożądania jak teraz. Zawsze z lekkością
podchodziliśmy do tych spraw, a tu dzisiaj zmiana planów. Szczerze
powiedziawszy podobało mi się to.
Zmęczona opadłam na ramiona
brązowookiego i lekko ucałowałam jego gorący policzek.
- Kocham Cię.- Szepnęłam cicho,
mocniej ściskając jego dłoń.
Posłał mi ciepłe spojrzenie, po
czym musnął moje czoło i tępo wbił wzrok w sufit.
Wygodniej ułożyłam się na jego
torsie i przymknęłam powieki. Takie wieczory, a raczej już noce to ja chcę
spędzać dosłownie codziennie.
Od godziny 1:00 nie mogłam
praktycznie spać. Wierciłam się w łóżku, a po kilkunastu minutach zaczęłam
krzątać się po całym mieszkaniu.
Próbowałam obejrzeć jakiś serial,
jednak to wcale nie przykuwało mojej uwagi, zaparzyłam sobie gorącą herbatę i w
spokoju siedziałam przy blacie w kuchni i piłam napar, który wprost koił całe
moje ciało.
Miałam już wychodzić, kiedy
usłyszałam czyjeś kroki przy drzwiach. Z początku myślałam, że to koledzy Edena
robią sobie jaja, jak to czasami mieli w zwyczaju, jednak kiedy usłyszałam
płacz dziecka od razu zrobiło mi się jakoś dziwnie.
Zaczęłam się bać, chciałam
wyjrzeć co się dzieje na zewnątrz, jednak postanowiłam zbudzić najpierw
Hazarda. Nie miałam odwagi podejść sama do drzwi o 1:00 w nocy i patrzeć, czy
ktoś przypadkiem nie zabija małego dziecka.
Hazard przebudził się na moje zawołanie, a kiedy
usłyszał jak mówię mu o płaczu dziecka, od razu otrzeźwiał, jakby w 100%
wiedział co się dzieje na zewnątrz.
W przeciągu kilkunastu sekund
nałożył spodnie i koszulkę, po czym jak najszybciej pobiegł pod drzwi.
- Zostań w pokoju, zobaczę co się
dzieje.- Odpowiedział podenerwowany.
Ukryłam się za murkiem, chciałam
wiedzieć co się stało. Wiem, że byłam ciekawską osobą, ale również martwiłam
się o Edena.
Myślałam, że dostanę zawału,
kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Już chciałam podejść do brązowookiego, ale
właśnie w tym momencie otworzył drzwi.
Nie widziałam dokładnie co się
dzieje, ale chciałam przysłuchiwać się całej sytuacji.
W progu ujrzałam dość młodą
dziewczynę o brązowym kolorze włosów, na rękach trzymała małe dziecko,
najprawdopodobniej chłopca. Dziwiło mnie to, co ta kobieta robi tutaj o tej
porze?
Po kilku sekundach zaczęło do
mnie dochodzić, że ona może mieć coś wspólnego z Edenem, w końcu żadna
dziewczyna z dzieckiem nie przychodziła by tu po północy, do tego on zachowywał
się dość dziwnie.
Moje podejrzenia zaczynały
nabierać sensu, kiedy dokładnie przyjrzałam się sytuacji, w której mój chłopak
całował dziecko w czoło, a z brązowowłosą wymieniał dość spontaniczne
spojrzenia.
-Eden ja już dłużej tak nie
wytrzymam. Potrzebujemy Cię! Sama nie daję rady..- Kiedy usłyszałam głos
dziewczyny myślałam, że spłonę.
- Ja wiem. Ustaliliśmy, że
będziesz płacił alimenty i nic więcej, ale ja potrzebuję twojej pomocy! Samej
jest mi trudno..- Załkała, a do moich
oczu zaczęły napływać łzy.
Zebrałam się w sobie i naciągając
na siebie bluzę, podeszłam pod drzwi, by dowiedzieć się w końcu o co chodzi.
Zaszklonym wzrokiem spojrzałam Edenowi w oczy. Nie chciałam mu
robić teraz wyrzutów, ale nie mogłam wytrzymać. Okazało się, że przez długi
okres mojego życia, mojego uczucie do niego było ślepe i fałszywe, bez
wzajemności. Nie był wobec mnie szczery..
- Kochanie, wyjaśnię Ci to
później.- Chwycił mnie za ramię, a ja właśnie w tym momencie poczułam do niego
niechęć.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi
wcześniej, że masz dziecko?!- Wrzasnęłam, sprawiając, że mała istota wybuchła
gromkim płaczem.
W tym momencie nie obchodziło
mnie to. Musiałam się dowiedzieć całej prawdy.
-Daj mi chwilę, zaraz Ci to
wytłumaczę.- Ze stoickim spokojem, jak zawsze, znów ułożył rękę na moim
ramieniu.
Nie chciałam nawet słuchać jego
słów.
Po moim policzku spłynął potok
łez, a ja zdruzgotana uciekłam do sypialni.
Nie chciałam mieć z nim już nic
wspólnego.
Wyciągnęłam z szafy walizkę i bez
zastanowienia zaczęłam pakować wszystkie moje rzeczy.
Wracam do Valenciennes.