czwartek, 15 sierpnia 2013

Chapter 16. My weird imagination.

Ostatni miesiąc nie był dla mnie najlepszy. Ciągłe rozmyślanie o Chrisie, do tego Eden pomówił się po moim byłym i również zaczął do mnie wydzwaniać. Oczywiście nie odbierałam, chociaż za nim tęskniłam. Postanowiłam przemyśleć kilka spraw, odciąć się od świata, tak jak kazała mi Leah, i muszę przyznać, że to poskutkowało. Nie było wokół mnie szumu, z nikim nie miałam bliższego kontaktu, byłam ja sama i moje problemy, które mogłam na spokojnie rozwiązać.
Drugi miesiąc spędzony z Caroline był nawiązaniem do zbioru Pieśni Kochanowskiego. Autor pisał, by wielbić naturę i żyć z nią w zgodzie, tak też robiłam. Częściej wychodziłyśmy z małą do parków, rezerwatów, na place zabaw, do zoo, a dzięki temu sama odżywałam na nowo. Początek lata jeszcze bardziej mnie orzeźwił i przybrałam kilka rumieńców, co korzystnie wpłynęło na mój wygląd zewnętrzny. Cieszyłam się, że w końcu mogłam być w mojej optymalnej formie i powoli powracałam do swojej prawdziwej osoby. Nauczyłam się żyć na nowo, bez żadnych mężczyzn wokół mnie, bez Chrisa, bez Edena.. Ci dwaj to już chyba temat zamknięty. Przy stracie Chrisa nadal będę siebie obwiniać, ale jak widać nie byliśmy sobie pisani, z Edenem to chyba po prostu taki niewypał, ale mogę przyznać, że bardzo mnie do niego ciągnęło i czasami aż miałam ochotę zrobić sobie spacer pod stadion kiedy mieli konferencje i mecze. Musiałam jednak wybić sobie ten pomysł z głowy i ułożyć życie całkiem na nowo, by później nie wracać do bolesnych chwil z przeszłości.
Jeszcze niecałe dwa tygodnie będę mieszkać u Bethany, więc powinnam poszukać sobie własnego kątka. W Internecie znalazłam kilka w miarę możliwych ofert, więc dzisiaj na pewno skoczę do kilku miejsc z Caro, by dowiedzieć się jak najwięcej informacji. Kupić oczywiści będę mogła wtedy, jak Betty da mi pensję za trzy miesiące, ale wcześniej muszę to wszystko zobaczyć i podjąć decyzję.
Dzisiaj miałam spotkać się z Leah. Chelsea  grała mecz, a że stadion jest blisko mieszkania Betty, Lee często odwiedza mnie w takich okolicznościach. Miałyśmy wyskoczyć na miasto, pooglądać ciuchy w galerii i również pogadać tak jak przystało na prawdziwe przyjaciółki. Po moim odizolowaniu muszę przyznać, że straciłyśmy dobry, przyjacielski kontakt.  Oczywiście, że nie żyje się samym życiem towarzyskim i przyjaciółmi, trzeba się ustatkować w pewnych momentach, ale ja dość dawno utrzymywałam z nią dobre kontakty. Bodajże kilka dni przed naszą wycieczką do Londynu, bowiem w trakcie drogi dochodziło do drobnych sprzeczek pomiędzy nami, nie wspominając tutaj nawet o tych, które miały miejsce podczas pobytu w stolicy.
-Przemyślałaś już kilka swoich spraw?- Brązowowłosa usiadła na taborecie w kuchni i chwyciła szklankę z sokiem.
- Przemyślałam i już czuję się o niebo lepiej.- Uśmiechnęłam się promiennie, po czym wyszłam do pokoju obok, by przygotować małą do wyjścia.
Pół godziny później byłyśmy już gotowe.
Mogłam bez problemu przemierzać po Londynie, nie martwiąc się, że mogę spotkać Edena, czy jego przyjaciela, który po ostatnim śnie nie kojarzy mi się zbyt ciekawie.  Poza tym mam dzisiaj wyśmienity humor, którego chyba nic nie zdoła zepsuć. Zakupy w galerii to miało być takie przypieczętowanie mojego  pogodnego nastroju.
Z wielkimi uśmiechami na twarzy ruszyłyśmy piechotą w stronę wielkiego centrum, znajdującego się trzy kilometry od mieszkania Bethany.
Wydaje się być dużo drogi, jednak uważałam, że to tylko może korzystnie wpłynąć  na nasze samopoczucie.
Czułam się jak prawdziwa matka, idąc z wózkiem, w którym dumnie siedziała Caroline, uśmiechająca się do każdego z przechodniów. Takie dziecko to jest cudowny skarb. Nie ważne czy jest niechciane, czy przez niego mogą pojawiać się jakiekolwiek sprzeczki, jak u Bethany, ale zawsze jest skarbem, największym na świecie. Jej były niech teraz żałuje, że nie jest obecny przy wychowywaniu swojego dziecka, że przestraszył się obowiązków i ilości pieniędzy, które trzeba zainwestować w wychowanie potomka. Jak dorośnie do swojego optymalnego wieku, kiedy zechce mieć dziecko, zrozumie że popełnił najgorszy błąd w swoim życiu, a wtedy będzie już za późno, by wszystko odkręcić.
Myśląc o Bethany, Caroline i mężczyźnie, który wyrzekł się swoich obowiązków, znów przypomniały mi się wydarzenia sprzed kilku miesięcy, a najbardziej pierścionek zaręczynowy od Chrisa i jego niedawne połączenia.
Poczułam się dość dziwnie. Gdyby nie to wszystko, gdyby nie wycieczka do Londynu, gdyby nie Eden, gdyby nie moje nieodpowiednie zachowanie wszystko potoczyłoby się inaczej, nie byłabym już dziewczyną Chrisa tylko narzeczoną, wspólnie planowalibyśmy ślub, wesele..
Ja, Chris biorę sobie Ciebie, Liliano za żonę, i ślubuję  Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską..
Aż zakręciło mi się w głowie, powtarzając w myślach obrzęd ślubu.
Doszłoby do wspólnego spędzania świąt, o czym marzyłam od zawsze, jednak teraz jest to już nie możliwe.
- Może lepiej powinniśmy skierować się do parku, bo niezbyt dobrze wyglądasz.- Usłyszałam głos mojej przyjaciółki, która teraz szła bliżej mnie.
- Taka pogoda wpływa na mnie raczej korzystnie. Po prostu wspomnienia wróciły i zaczęłam sobie za dużo wyobrażać.- Odparłam całkiem spokojniej.
Myślałam, że ten temat będzie całkowicie zamkniętym rozdziałem w moim życiu, a jednak wszystko wraca.
- Musisz się już z tym pogodzić. Poza tym jeśli Chris kochałby Cię z całego serca, wybaczył by Ci.- Ułożyła dłoń na moim ramieniu.
- Ty Oscara też kochasz z całego serca i wątpię w to, że gdyby Cię zdradził z pierwszą lepszą dziewczyną, to byś mu tak po prostu wybaczyła.- Odpowiedziałam na odczepnego i przyspieszyłam krok.
- Tylko, że ja z nim nie jestem ponad cztery lata.- Znów zaczęłyśmy się kłócić o tematy, które powinnyśmy zostawić bez zbędnego komentarza.
To właśnie przez to nasza przyjaźń się oddala, a nie chcę stracić jeszcze przyjaciółki, na której mi zależy.
Dalszą podróż do galerii spędziłyśmy w milczeniu. Nie chciałam rozpocząć nowego tematu, bo i tak zbiegłby on na drugi plan a na pierwszy znów wkroczyłby Chris lub Eden.
W centrum na pewien czas zapomniałyśmy o naszych sprzeczkach i oddałyśmy się zakupom. Sklep z ubraniami dosłownie na wszystkie dziewczyny działa kojąco.
Przeglądałyśmy różnorakie koszulki, spodenki, bluzy, aż nagle Lee wypaliła, że potrzebuje eleganckiej sukni na bankiet Chelsea. Niedługo zakończenie sezonu i organizowane są przeróżne spotkania, imprezy klubowe kończące jakże emocjonujący sezon w Angielskiej Lidze.
W mojej głowie od razu pojawiły się pytania: Z kim może pójść Eden? Czy powinnam ( w razie czego) upatrzeć sobie jakąś sukienkę?
Coraz częściej łapałam się na tych przemyśleniach, lecz nie karciłam siebie za to. Moja nieludzka wyobraźnia zaskakiwała mnie coraz bardziej a rozumowanie, że między mną a Edenem znów może do czegoś dojść, nabierało coraz to poważniejszy ton. Oczywiście chwilę po tym pojawiały się odpowiedzi Co ty sobie, Liliano wyobrażasz? A później znowu Eden, znowu dziwne pytania i tak w kółko, dopóki przyjaciółka nie zaczęła przymierzać sterty sukienek. W duchu zaczęłam jej dziękować z całego serca, że zajmuje mi czas, bo gdyby nie to, to bym już kompletnie zgłupiała z tej wyobraźni.
Razem z Caroline oceniałyśmy prezentację Leah w różnych sukienkach.  Długowłosa chciała założyć sukienkę, która pasowałaby do Latynosa, oczywiście nie pomyślała o tym, że nie jest to zwykła impreza, tylko poważny bankiet, gdzie przebywa sztab prezesów i trenerów klubu. Od razu zaniosłam z powrotem na wieszaki sukienki, które bardziej wyglądały na plażowe niż eleganckie. Nie chciała oczywiście ubrać się jak urzędniczka i stwierdziła, że najlepszy byłby jakiś świeży, jasny kolor. Trudno było cokolwiek znaleźć w jej wymaganiach, ale po długich namysłach znalazłam piękny zestaw!  Mentolowa sukienka bez ramiączek z lekko marszczonym gorsetem i lekkim, spadającym jak kaskady wodne, dołem, który idealnie pasował do sylwetki dziewczyny. Do tej sukienki idealnie pasowały kremowe koturny ze złotym paskiem i kopertówka, która w połączeniu z butami i suknią tworzy wybuchową całość! Na pewno spodoba się Leah jaki i Oscarowi.
Oczywiście nie myliłam się przy moim wyborze. Dziewczyna była uradowana, a ja dostałam kilka komplementów za ten wybór.
Dla siebie nie upatrzyłam nic. Nie miałam nawet pieniędzy, żeby kupić sobie jakąkolwiek rzecz, poza tym uważam, że na razie sukienka do niczego nie jest mi potrzebna.
Nie należę do typu dziewczyn, codziennie chodzących w takich ubraniach, a jeśli chodzi o bankiety, to raczej wątpię, że Eden po naszych ostatnich wspólnych chwilach zechce iść ze mną na bankiet. A nawet jak on zechce, to ja mogę przecież odmówić.. No okej, kłamię. Nie mogę odmówić.

Do domu wróciłyśmy po dwóch godzinach. Chciałyśmy poprzeglądać jeszcze kilka rzeczy, ale Caroline zrobiła się marudna i chciała wracać do mieszkania.
Wszystko byłoby okej, gdyby Leah nie kazała Oscarowi pojawić się pod mieszkaniem Bethany.
Ten zabrał ze sobą Edena i oboje okupywali drzwi Betty.
Czułam się dziwnie, widząc sylwetkę Hazarda. Uderzyła we mnie fala gorąca, a później miałam białe plamy przed oczami, gdyż owy Belg odwrócił się w moją stronę.
Czułam, że za chwilę eksploduję, że pobiegnę w jego stronę i rzucę się z tęsknoty w jego ramiona, krzycząc, żeby mnie nie opuszczał.
To było niesamowite. Jeszcze nigdy nie czułam się tak przy mężczyźnie.
W tej chwili zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że jednak czuję coś do niego, że okłamuję samą siebie, wmawiając sobie, że to niewypał.
Dostrzegłam jego paraliżujący wzrok na mojej twarzy, po czym  wracając na ziemię przywitałam się zarówno z nim jak i Oscarem.
- To my już chyba pójdziemy.- Leah uśmiechnęła się znacząco do swojego chłopaka.

- Nie zostawiaj mnie samej.- Odpowiedziałam jej w myślach, spoglądając na radosną twarz bruneta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz