czwartek, 15 sierpnia 2013

Chapter 18. Finally happy end... or start

Eden to potrafi tylko namieszać w głowie.
Dosłownie przez cały ranek nie mogłam rozgryźć jego słów, dopiero potem dałam sobie z tym spokój, gdyż dostałam zaproszenie na otwarty trening Chelsea. Caroline na pewno spodoba się dzień spędzony wśród przystojnych chłopaków.
Miejsce treningowe  znajdowało się na obrzeżach miasta i około 30 minut musieliśmy jechać. Nie czułam się komfortowo, jadąc samochodem z małą i Edenem. Gdy dojechaliśmy na miejsce od razu wszyscy skierowali swe twarze w naszą stronę, a niektórzy zaczęli pogwizdywać. No cóż, dodam, że tego nie słyszałam.
Lekko zmieszana chwyciłam Caro na ręce i udałam się pod barierki, gdzie stało już wiele osób, a raczej fanów drużyny. Starsza kobieta przepuściła mnie na sam przód, by brązowooka miała lepszy widok na poczynania chłopaków.  W spokoju czekałyśmy na rozpoczęcie treningu, ale właśnie wtedy pojawił się przy nas przyjaciel Hazarda, Cesar Azpilicueta.  Ja oczywiście z początku się go przestraszyłam, wspominając mój ostatni sen z nim w roli głównej, który raczej należał do koszmarów.
- Sexy mama.- Poruszył gustownie brwiami.
- Nie chcę, żeby ten sen przejawił się w deja vu. – Pomyślałam, spoglądając dziko na bruneta.
Caroline najwidoczniej polubiła nowego kolegę, gdyż zaczęła bawić się jego nosem. Szczerze mnie to dziwiło, gdyż wydawało mi się, że jest zawstydzona, przebywając w nowym otoczeniu i widząc całkiem obce  osoby.
- O której zaczynacie trening?- Spytałam w końcu, przerywając minutową ciszę.
- Za jakieś dziesięć minut. Co Cię tu sprowadza? Od kiedy pamiętam, Eden mówił, że mu uciekłaś.- Zaśmiał się.
Uciekłam?! Tak, tak Eden, zbyt dużo sobie wyobrażasz.
- Czemu akurat jemu uciekłam?- Rzuciłam, podkreślając słowo jemu.
- Wspominał, że jesteś jego dziewczyną. Zresztą było widać, w końcu z nim mieszkałaś przez jakiś czas.
- Dobra, Azpi nie ściemniaj.- Westchnęłam, kompletnie nie wierząc w słowa Hiszpana.
Przez kolejne minuty sprzeczał się ze mną, że to, o czym mówił to była całkowita prawda i opowiadał mi dalsze, niby prawdziwe historie, które mówił mu Belg.

Caroline rozpłakała się, kiedy na boisko wybiegli piłkarze i usłyszeliśmy gwizdki trenerów. Nie było dość głośno, więc nie rozumiałam zachowania małej, przecież jeszcze kilka minut temu była wprost zaczarowana obecnością Cesara.
Uspokajałam ją przez dobre kilka minut, ale wykańczało mnie już to. Była marudna przez dosłownie cały trening i nie pomogły tutaj teksty w stylu Patrz, biegnie twój mąż. I wskazywanie palcem na Azpilicuetę, który czasem spoglądał w naszą stronę.
Ja natomiast byłam zainteresowana całkiem innym punktem, oczywiście był nim Eden Hazard, biegnący zaraz za Hiszpanem.
Miał wyraźnie radosny wyraz twarzy, co również i mnie przyprawiało o lekkie rumieńce. Chwilę później wyobrażałam już sobie wczorajszy dzień, a konkretniej wieczór.
Aż uśmiech sam pojawiał się na mojej twarzy, myśląc, że Eden jest gotowy na coś poważnego i nie chce mnie stracić.
Z drugiej strony nie byłam zła, za te historyjki lub kity, które wciskał Azpiemu.  Wręcz poprawiło mi to humor. Fajnie, że ciągle o mnie myślał i rozmawiał ze swoim przyjacielem na mój temat.  Cesar nic konkretnego nie wiedział na mój temat, więc Hazard na pewno mu coś mówił, skoro od razu zaczynał z takimi podtekstami.
Najlepszą frajdą, która najbardziej spodobała się małej, były oczywiście autografy. Piłkarze obładowali ją także masą różnorakich gadżetów, a jej mąż wręczył nawet klubową koszulkę z podpisami całego zespołu.
Wszystko zakończyło się gdzieś koło godziny 14:00, a zaraz po treningu ruszyłam z brązowooką do domu, by zjadła obiad.  Nie musiałam długo czekać na pojawienie się Edena, który rano zapomniał wziąć swojego telefonu i zegarka.
Wątpię, żeby przyszedł jedynie po swoje rzeczy, gdyż został u mnie na dłużej.
- Co powiesz na taki wieczór, jak wczoraj?- Usłyszałam jego głos, a chwilę później dotyk jego lewej dłoni na moim ramieniu.
- Eden, zamieńmy słowo.- Szepnęłam, spoglądając z jego stronę.
Jego ręka mimowolnie uwolniła moje ramię, a sam zrobił kilka kroków do tyłu.
Wyszedł do salonu, gdzie przebywała Caroline i zaczął oglądać z nią bajki.
Nie chciałam zaczynać tego tematu przy Caro, oglądającej bajki, więc znów postanowiłam poczekać na wieczorynkę, po której mała pójdzie spać.
Przyznam, że trochę bałam się tej rozmowy, bo nie wiedziałam, czy mam traktować to na poważnie, czy nie. Niby Eden zachowywał się tak, jakbyśmy byli w związku, a gdy poprosiłam go o rozmowę, zgasł.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że znów moją głowę zaprzątnęły wycinki wydarzeń z ostatniego grudnia oraz niedoszłe zaręczyny z Chrisem.
Nie byłoby to oryginalne, gdybym się powtórzyła, że były to najgorsze chwile mojego życia.
Zawsze to powtarzam, ale z każdym dniem zamiast czuć się swobodniej z tą myślą, czuję się jeszcze gorzej, jestem bardziej obciążona tymi myślami, a to powoli mnie wykańcza.
Dobiegała godzina dwudziesta, kiedy zaszyłam się z małą w jej oliwkowym pokoju i zaczęłam czytać jej ulubioną książeczkę.
Dostrzegłam, że przez ten cały czas Eden spoglądał w naszą stronę przez uchylone drzwi.
Uśmiechnęłam się lekko do niego, a chwilę później do małej, która już słodko spała.
- Poczułaś się teraz jak prawdziwa matka, nieprawdaż?- Hazard, szepnął cichutko, wycofując się z progu.
- Nie wiem jak ty to robisz, Jasnowidzu, ale tak.- Odpowiedziałam spokojnie, a wręcz można było usłyszeć nutkę poważnego tonu w moim głosie.
- Muszę przyznać, że byłabyś cudowną matką.- Zaśmiał się, na co ja nie miałam zamiaru się uśmiechać.
- Czy ty coś sugerujesz?- Spytałam, szturchając go w bok.
- No coś ty! A tak poza tym, chciałaś zamienić ze mną słówko.- Podrapał się po głowie.
Na to już nie odpowiedziałam, tylko usiadłam na kanapie i wyłączyłam telewizor. Chwilę później Belg usiadł obok mnie, krzyżując dłonie na wysokości klatki piersiowej.
- Mam rozumieć to jako związek, flirt czy po prostu twoje pożądanie?- Spytałam, kiedy uznałam, że to najodpowiedniejszy moment.
- Słucham?- Rzucił, niedowierzając w moje pytanie.- Myślisz, że walczyłbym o  Ciebie, bo tylko Ciebie pożądam i chcę się z Tobą przespać?!- Jego ton zrobił się teraz podniosły.
- Chciałam tylko wiedzieć..- Odparłam beznamiętnie.
- Ja chcę  z Tobą być, chcę z Tobą tworzyć przyszłość. Rozumiem, że tamta noc, Sylwester, rozmazały twój cholernie długi związek.. Ja czuję się winny za to, ale chcę, żebyś wiedziała, że nie jesteś mi obojętna i nie zależy mi jedynie na Twoim wyglądzie i seksie z Tobą.- Monologował z poważną miną, wbijając swoje błękitne tęczówki w moją twarz.
Wystarczyło mi tylko tyle.
Mocno wtuliłam się w jego tors. W ten sposób pokazałam, że nie jestem mu obojętna i jest szansa, by nam wyszło.
Poczułam tą cholerną ulgę. W końcu wiedziałam, że w moim życiu zacznie się coś innego, coś z innej beczki.
Przeczuwałam nawet, że taki rozkwit będzie owocował zmianą mojej postawy, zacznę w końcu olśniewać i żyć kolorami.
To była moja najpiękniejsza chwila od czasu zerwania z Chrisem, dosłownie.
Poczułam się bezpiecznie, kiedy odwzajemnił uścisk i przytulił mnie do siebie tak, że oboje czuliśmy bicia naszych serc.


                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                   

1 komentarz: