czwartek, 15 sierpnia 2013

Chapter 14. Little talks, or maybe more serious.

Betty zawiozła mnie do swojego mieszkania, które znajdowało się tuż przy stadionie Chelsea, więc znałam już drogę, jednak na wszelki wypadek podała mi karteczkę z dokładnym adresem zamieszkania. Poznała mnie również ze swoją malutką, słodką córeczką Caroline, która dwa tygodnie temu skończyła dwa lata. Była słodką  i miłą dziewczynką, jak jej mama! Dowiedziałam się również, że Bethany jest samotną matką, narzeczony zostawił ją, kiedy dowiedział się o jej ciąży. Najwidoczniej nie dorósł jeszcze do roli ojca.. Szkoda mi jest takich dziewczyn. Przecież one nie zawiniły, w większym stopniu to jest wina faceta. Mimo wszystko dodała, że jest jej nawet lepiej, nauczyła się pracować i jednocześnie wychowywać dziecko, problem ma tylko wtedy, gdy wyjeżdża na jakiś czas, by prowadzić badania do swojej firmy. Wtedy szuka na określony czas opiekunki. Tym razem było tak samo. Betty była osobą, która mnie od samego początku zainspirowała. Widać, że dużo przeszła w swoim młodym życiu, bo dodam, że jest ode mnie  tylko dwa lata starsza, czyli skończyła w tym roku 23 lata. Potrafi rozgadać się na bardziej psychologiczne, dydaktyczne tematy, które uczą rozsądnego życia. Kiedy opowiadała mi o swojej historii, miałam łzy w oczach, czasem sama wybuchała niepohamowanym płaczem, a czasem mówiła, że dzięki temu jest teraz silniejsza mentalnie i dosłownie nic jej nie złamie. Ma przy sobie swoją małą istotkę i robi wszystko, by mała Caro nie miała takiego życia jak ona. Niezmiernie mi zaimponowała swoim charakterem i otwartością, przyznam, że już po pierwszym spotkaniu stałyśmy się dobrymi koleżankami, co mnie bardzo uszczęśliwiło!
Wchodząc do mieszkania Edena, od razu usłyszałam głośną melodię, wydobywającą się z salonu i przeraźliwe piski niektórych osób. Zdziwiłam się nieco, kiedy ujrzałam Lee, Oscara i resztę, nieznanych mi osób, no poza Cesarem. Z układu, że ostatnio nie miałam dobrego kontaktu z moją przyjaciółką jak i Edenem, od razu zaszyłam się w swoim pokoju, by spakować wszystkie swoje rzeczy i przenieść się do Betty. Oczekiwałam, że zaraz ktoś wparuje do pokoju, by ze mną porozmawiać, czy po prostu przywitać się, ale najwidoczniej się myliłam.
Nikt nie przyszedł potowarzyszyć mi i spytać co tak naprawdę robię i jak zamierzam ułożyć sobie życie. Leah zaraz zaczęłaby swoje przeczucia co do Edena, a znowu on dociekałby gdzie tak dokładnie się wyprowadzam i do jakiej pracy. Z jednej strony cieszyłam się, że nie ma ich przy mnie, z drugiej nie było mi do śmiechu. Mimo wszystko Lee to moja najlepsza przyjaciółka i powinna wybaczyć mi te cholerne wahania nastrojów, które spowodowane są ostatnimi zawirowaniami w moim życiu, i Hazard również mógłby nieco przystopować. Ja potrzebuję chwili na ogarnięcie tego wszystkiego, na przeanalizowanie niektórych spraw, a on tego nie rozumie. Jedynie czego teraz potrzebuję to wsparcia. Nikt nie chce pomóc mi duchowo. Wszyscy mają do mnie jakieś ale, wyżalenia. Emanują złością, wybuchają niepohamowanymi nerwami.. Rozumiem, że się starają i chcą mi pomóc. Próbują zaoferować mi pomieszczenie, gdzie mogłabym się wyspać, zregenerować swoje siły, ale powinni zaakceptować to, że mogę się nie zgodzić, a nie później zaczynają sprzeczki i oczywiście w ostatecznym wypadku jest to moja wina.
Przesiedziałam jeszcze chwilę na łóżku, myśląc że w końcu chociaż Eden do mnie zajrzy i spyta się o bodajże pracę. Potrzebowałam jakiegoś kontaktu, bo jak zamieszkam u Betty, to trzy miesiące zakopane..
Nie mogłam dłużej już czekać. Chwyciłam swoje dwie walizki i cicho, bez słowa wyszłam z pokoju, który przez kilka dni był tylko i wyłącznie mój.
W salonie nadal trwała zabawa, choć mniej huczna niż wcześniej. Poczułam za sobą wzrok kilku osób, ale nie śmiałam się odwracać, by się z nimi pożegnać.
Nałożyłam czarne koturny i ciągnąc za sobą walizki, wyszłam z domu Hazarda, domu którego już pewnie nie zobaczę.
Wsiadłam do taksówki, która czekała wprost na mnie i poprosiłam, by mężczyzna zawiózł mnie pod Stamford Bridge, stamtąd dam radę dojść do mieszkania blondynki. W końcu poznałam trochę Londyn.
Dziewczyna zdziwiła się trochę, kiedy zobaczyła mnie już dzisiaj. Umówiłyśmy się na jutro z samego rana, ale nie widziała przeszkody, bym pojawiła się u niej dzisiejszego popołudnia. Pomogła mi wnieść moje pakunki do niewielkiego pokoiku, gdzie miałam spać, a chwilę później usiadłyśmy w przedpokoju, gdzie zaczęłyśmy rozmowę . Wspominałam już, że lubiłam z nią rozmawiać, bo zawsze z jej pogawędek wynika jakiś morał, pouczenie, a to daje wiele do myślenia.
- Mówiłaś, że jesteś z Francji, jak tutaj się znalazłaś?- Spytała, upijając łyk soku aroniowego,
- Długa historia.., ale ufam Ci, więc mogę się zwierzyć.- Westchnęłam, przyciągając podbródek do kolan. – Razem z przyjaciółkami wybrałyśmy się do Londynu, by uczcić Nowy Rok, no i dobrze zdane egzaminy. Przyjechałam tu bez chłopaka, bo właśnie w tym czasie był w Irlandii, a ja nie mogłam zrezygnować z zarezerwowanego miejsca. Z początku wydawało się być wspaniale, od zawsze byłam po uszy zakochana w stolicy Anglii! Oczywiście w Sylwestra poszło o kilka za dużo.. i spędziłam noc z niejakim chłopakiem, który jak się okazało jest piłkarzem Chelsea FC.  Nie potrafiłam tego przetrawić i od razu po przyjeździe postanowiłam powiedzieć Chrisowi, że go zdradziłam, nie było łatwo, zwlekałam z tym, po prostu bałam się reakcji i nie chciałam go stracić. Kiedy pokazał mi pierścionek zaręczynowy, samo jakoś poszło.. Byłam zdesperowana, nie myślałam nawet o tym, że poprosi mnie o rękę. Czułam się podle. Całymi dniami płakałam, traciłam sens życia, aż w końcu Leah- moja przyjaciółka przywróciła mi wiarę. Zaplanowałam sobie wyjazd do Londynu, praca, mieszkanie, inne bajery, wiesz jak to marzenia, oczywiście w rzeczywistości nie jest już tak pięknie i cudownie jak na kartce, na której wszystko dokładnie, krok po kroku zaplanowałam. Pojawił się ten piłkarz, u którego nocowałam przez kilka dni, przyjaciółka, która wmawiała mi, że owy gracz coś do mnie czuje, na ostatku mieli do mnie wyrzuty, bo w pełni nie zgadzałam się z ich zdaniem, i tak jak widzisz również nie mam pięknego i idealnego życia, jak się komuś wydaje.- Opowiedziałam jej wszystko za jednym tchem, choć przyznam, że były momenty, gdzie mało brakowało, abym się rozkleiła na dobre.
- Nikt nie mówił, że będzie wprost idealnie, ale naprawdę nie jest dobrze. Nie wyobrażam sobie przyjazdu do kraju, gdzie jestem po prostu bezbronna i nie mam dosłownie nikogo/niczego, nawet pieniędzy na przeżycie kilku dni. Podziwiam Cię. Masz w sobie charyzmę.- Objęła mnie ramieniem.
Po kilku dniach w końcu  wymusiłam się na lekki uśmiech. Ktoś mnie podziwia i wspiera, a jednak znalazła się taka osoba.
-Wiesz co? Może będziesz miała coś przeciwko, ale według mnie ten piłkarz to chyba jednak naprawdę coś do Ciebie czuje. Inny po takiej nocy nie chciałby mieć nawet z Tobą nic do czynienia, a on godnie wziął Cię pod swój dach, zapewnił Ci opiekę, nie oceniasz go zbyt surowo? – Rzuciła przelotnie.
- Zachował się godnie, to wiem, jednak nie wiem co dokładniej mam sądzić na ten temat. On jest jedną z przyczyn rozpadu mojego długoletniego związku, więc nie wiem czy jest tu o czym mówić..- Oparłam głowę o miękką poduszkę, która znajdowała się na kanapie.
- Powinnaś mu zaufać, bez względu na wszystko. Widać, że chłopak chce dać Ci ciepło i wsparcie, ale to ty się odwracasz, by później mieć pretensję, że nikt Ci nie dał tego ciepła. Odpychasz od siebie wszystkich, myśląc że sama dasz radę to wszystko przezwyciężyć, a samej jest Ci trudniej. Przemyśl to, Lily.- Spojrzała prosto w moje oczy.
Przyznaję to znowu, ale jej wprost pewne, prawdziwe, poważne monologi  wygrywają z moimi przeczuciami i myślami. Jest dla mnie jak jakiś psycholog. Jej słowa znacznie mi pomagają i sprawiają, że w głowie układają się całkiem inne zdarzenia.
- Dziękuję, Betty. Na pewno skorzystam z Twoich rad.- Lekko ucałowałam jej policzek, a później obie skierowałyśmy się do pokoiku małej Caroline, która właśnie zaczęła płakać.
Widząc jak blondynka kołysze swoją córkę, nucąc przy tym czułe kołysanki, poczułam w sobie instynkt macierzyński. Zaraz przed moimi oczami pojawił się obraz, gdzie ja bawiłam swoje kilkumiesięczne dziecko, uśmiechając się przy tym szeroko.
Ona również potrzebowała czasu, by wyprowadzić swoje życie na prostą drogę. W porównaniu z tym co ona przeszła, moje przeżycia to pestka. Ja chyba bym zapadła się całkiem pod ziemię, gdybym była w załóżmy czwartym miesiącu ciąży i nagle mój narzeczony odszedłby ode mnie, bo nie był przygotowany do roli ojca.
Betty miała wspaniały charakter, nie rozumiem jak taki facet mógł się jej wyrzec z powodu ciąży i niechcianego dziecka? Ten świat z roku na rok robi się coraz dziwniejszy.
Przez kolejne dwie godziny dalej dyskutowałyśmy o życiu, związkach, idealnych małżeństwach, które jednak okazały się jedną wielką pomyłką. Takie proste babskie tematy, które jednak przynosiły wiele pouczeń.

Jedno najważniejsze z nich, które sprawdza się dosłownie w każdym problemie jest takie, że nie warto się poddawać. Trzeba iść dalej i na zagłębiać się w przeszłości. Musimy żyć chwilą, bo za chwilę, tej chwili już nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz