Widok uszczęśliwionego Edena
jeszcze bardziej mnie koił. Już dawno na jego twarzy lśnił ten przecudowny
uśmiech. Wiedziałam, że to po części
moja wina, bo dopiero teraz zaczęłam okazywać uczucia do Belga, on robił to już
wcześniej, ale nie działało to jako bumerang, ja wcześniej nie mogłam pokazać
mu, że cholernie jestem w nim zakochana, dlatego też on na tym cierpiał.
- No, Hazard. W końcu masz się
czym, a raczej kim cieszyć.- Przyjaciel bruneta- Cesar spojrzał w moją stronę,
kiedy pojawiłyśmy się razem z Lee przy wejściu do szatni.
W tym momencie moim oczom ukazał
się Belg, oczywiście w samym ręczniku. Nie powiem, że mój policzek oblał
rumieniec w całkiem intensywnym kolorze,
jednak nie byłam zawstydzona. Hazard był mi już bliski i nie miałam się czym
wstydzić.
Przytulił mnie z całej siły do
siebie, jakby czekał na ten moment wiekami. Możliwe, że to było jedno z jego
ukrytych marzeń. Z uśmiechem odwzajemniłam uścisk, po czym musnęłam lekko jego
zwilżone włosy.
- Byłeś fantastyczny.- Posłałam
mu ciepły uśmiech i odsunęłam się od niego.
Piłkarze szykowali się do
pomeczowej konferencji, więc musiałam wyjść z szatni. Wspólnie z Leah
odjechałyśmy do domu. Nie było sensu czekać na nich na parkingu. Nie wiadomo
ile zeszłobym i to spotkanie, więc postanowiłyśmy pojechać do mieszkania mojego
chłopaka, i tam obejrzeć jakiś film, wypić kawę, ewentualnie poplotkować,
zwierzyć się.
Wprawdzie to nie rozmawiałam z
przyjaciółką o moim związku z Belgiem. To stało się tak szybko, sama nie mogłam
pojąć, że to wszystko jest już na tak wysokim poziomie.
Zaparzyłam nam mocnej,
brytyjskiej herbaty i usiadłyśmy w salonie, na mojej ulubionej kanapie. Odrzuciłyśmy
pomysł z filmem, tylko postanowiłyśmy na poważnie porozmawiać o naszych
związkach. Nie pamiętam kiedy rozmawiałam w ten sposób z Leah. Dziewczyna
ciągle przedstawiała mi swoje propozycje, z którymi ja nie zawsze się zgadzałam
i przez to pojawiały się między nami sprzeczki. Dziś potraktowałyśmy to całkiem
inaczej.
- Co teraz zamierzasz zrobić? Mam
na myśli tutaj koniec pracy dla Betty, mieszkanie z Hazardem.- Lee upiła łyk
gorącej herbaty.
Okej, tego się nie spodziewałam.
Ja nie wypytuję ją o rzeczy typu : Co
będziesz robić? Mieszkasz z Oscarem i co dalej? Mimo wszystko nie chciałam
się kłócić. W końcu miała być to nasza intymna, poważna rozmowa.
- Zamierzam znaleźć pracę na
dłuższą metę. Jestem z Belgiem, więc na razie rezygnuję z kupna własnego
mieszkania w bloku. Bez sensu byłoby wytracać pieniądze na czynsz, skoro
praktycznie każdą wolną chwilę będę spędzać z moim chłopakiem.- Odpowiedziałam
ze stoickim spokojem, choć w moich oczach można było dostrzec iskrę złości.
- Ja nie wiem co zrobię. W sumie
Oscar mówi, że jego pieniądze nam w pełni wystarczą, jednak nie chcę siedzieć
wiecznie w domu. To jest uciążliwe. Jesteś przez 24 godziny na dobę w tym samym
pomieszczeniu i przygotowujesz jedynie obiady i kolacje, do tego czasami
sprzątasz po kolegach Brazylijczyka, którym nie chce się ruszyć swoich czterech
liter pod kosz. Przekonasz się za jakiś czas jak to jest. Codziennie kumple,
gra w fifę, wspólne imprezy, golf, bankiety.- Rozłożyła się na mojej kanapie, mówiąc że jest nawet
wygodna.
- Jeśli kochasz Oscara, to
zrobisz dla niego wszystko.- Uśmiechnęłam się. – Poza tym wśród przyjaciół
Edena nie lubię jedynie Azpilicuety. Zawsze pojawia się kiedy nie trzeba, do
tego ostatnio miałam z nim potworny koszmar i od tego czasu się go boję.-
Zaśmiałam się, mówiąc te słowa, ale na serio byłam uprzedzona co do Hiszpana.
- Azpi jest fajny! Ma świetne
poczucie humoru, ale nie wolno go zdenerwować, bo wtedy staje się dość
nieprzyjemny. Nie dostrzegłaś dzisiaj, że był nieco zazdrosny o Twój związek z
Edenem?- Rzuciła znienacka.
To mnie totalnie rozwaliło. Cesar
zazdrosny o mój związek? Nie wydaje mi się.. A jeśli mój sen miał być zapowiedzią
czegoś złego? Dobra nie myślmy w ten sposób.
- Wątpię w to. A jeśli nawet, to
i tak to niczego nie zmieni. Kocham Edena nie Cesara, więc nie ma o czym
mówić.- Odpowiedziałam z lekkim zmieszaniem, bo naprawdę słowa mojej
przyjaciółki mnie trochę rozproszyły.
Dziewczyna chciała coś dorzucić
do mojej wypowiedzi, ale właśnie w tym momencie do salonu wszedł Oscar, a za
nim Hazard.
Nie chciałam, by Belg cokolwiek
usłyszał z naszej rozmowy, bo poruszany temat o Azpim mógłby go trochę
zaniepokoić, zwłaszcza że są przyjaciółmi.
Poprosiłam Brazylijczyka, by
zostali jeszcze z nami przez chwilę, ale odmówili. Planowali wycieczkę do
Valenciennes, by brunet mógł poznać rodzinę Lee.
Pomyślałam nawet o tym, by zabrać
kiedyś Edena do Francji, ale szybko ten pomysł wypadł mi z głowy. To chyba nie
jest jeszcze odpowiedni moment, by poznawać moją rodzinę z nowym chłopakiem.
Byli zbyt bardzo przywiązani do Chrisa. Lecz oczywiście nic nie stoi na
przeszkodzie, żeby Hazard wziął mnie do Belgii. Anglii i Belgii nie dzieli
multum kilometrów, więc nic nie stoi na przeszkodzie.
Wszystko jednak dopiero po naszej
podróży na Karaiby. To był nasz pierwszy wspólny cel i musimy go zrealizować.
- Byłeś świetny.- Posłałam mu
ciepły uśmiech, po czym założyłam dłonie na jego szyi i ucałowałam lekko w
policzek.
Belg odwzajemnił uśmiech, a kiedy
wzmocnił uścisk na moich biodrach, nie powiem zrobiło mi się gorąco.
Uwielbiałam, kiedy w ten sposób
spędzaliśmy wieczory, jednak tym razem był zmęczony po meczu i spokojnie
wystarczył nam seans filmowy na mojej ulubionej kanapie.
Przykryliśmy się kołdrą i wtuleni w siebie oglądaliśmy jakiś
thriller, który Eden wybrał ze swojej kolekcji filmowej.
-Jak Ci się podobała atmosfera na
stadionie?- Ziewnął, kładąc głowę na moim ramieniu.
-Było całkiem przyjemnie, choć to
nie zmienia faktu, że wolę obejrzeć mecz w TV.- Zaśmiałam się, przejeżdżając
dłonią po jego ciemnej, gęstej czuprynie.
- Ale oglądając mecz w TV nie
masz takiej preferencji wejście do szatni
chłopaków.- Musnął moje ramię.
Tutaj w stu procentach się
zgodzę. Najlepszą atrakcją meczu była szatnia chłopaków, jednak nie na wszystko fanki mogą sobie pozwolić. Dziwię się w ogóle, że ochrona nie
zareagowała uczulająco na mnie. Leah pewnie jest już dobrze obcykana w tych
sprawach i dla niej to nie żaden problem przemycić przyjaciółkę do królestwa
piłkarzy, a z czasem pewnie sama będę obeznana w tym wszystkim.
Kolejny dzień przyniósł
optymistyczne myśli. Już wieczorem ruszaliśmy na Karaiby, co mnie niezmiernie
cieszyło.
W końcu kilkanaście dni w słońcu,
na plaży z chłopakiem mojego życia, bez fleszy, bez sławy, bez piłki. Tylko i
wyłącznie my!
Po raz pierwszy od kilku miesięcy
wstałam z samego rana i powędrowałam do kuchni. Od zawsze marzył mi się widok
kobiety robiącej śniadanie dla swojego faceta, może zabrzmi to dość dziwnie i
pewnie większość dziewcząt uzna to za nudne zajęcie, mnie wprost
uszczęśliwiało.
Zaspana twarz Edena, ale mimo
wszystko przejrzysty uśmiech świadczył o tym, że przypadły mu do gustu takie
poranki.
Już od samego początku chciałam
sprawić, by nasza podróż zapadła nam jak najdłużej w pamięć, a pierwszy dzień
wyprawy jak zwykle może wszystko zepsuć, dlatego też starałam się być bardzo
spokojna i radosna, inaczej Belg uległby rozstrojeniu, a wtedy staje się
jeszcze gorszy niż przeciętna zdenerwowana kobieta.
Nakryłam do stołu, a po chwili
siedzieliśmy z Hazardem i zachowywaliśmy się jak porządne, kochające się
małżeństwo. Było to dość dziwnym zjawiskiem, ale nie staliśmy się przeciętną
parą, dla której to dopiero początek. Nasz związek to był już wyższy poziom i wątpię,
że w tej chwili coś by nas rozłączyło.
Oboje przeszliśmy wiele odnośnie
innych związków i odnośnie naszych relacji.
Poznaliśmy się przez ten okres i
przez te trzy miesiące, w których praktycznie wcale się nie widywaliśmy, uczucie
w naszym sercu z każdym dniem rosło, dlatego też teraz tworzymy tak wspaniałą
jedność.
Po śniadaniu dokończyliśmy
pakowanie walizek. Nie szło nam to w zbyt ekspresowym czasie, bowiem brunet co
kilka minut miał do odebrania telefon z klubu.
I tak było do popołudnia. Całe
szczęście, że do treningu uwinęliśmy się ze wszystkim.
Od godziny 14:00 miałam dom
jedynie dla siebie. Eden pojechał do punktu treningowego, a ja w spokoju mogłam
odreagować i nabrać sił na podróż.
Aż nie mogę się doczekać
pierwszego dnia na Karaibach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz