Ostatni miesiąc nie był dla mnie
najlepszy. Ciągłe rozmyślanie o Chrisie, do tego Eden pomówił się po moim byłym
i również zaczął do mnie wydzwaniać. Oczywiście nie odbierałam, chociaż za nim
tęskniłam. Postanowiłam przemyśleć kilka spraw, odciąć się od świata, tak jak
kazała mi Leah, i muszę przyznać, że to poskutkowało. Nie było wokół mnie
szumu, z nikim nie miałam bliższego kontaktu, byłam ja sama i moje problemy,
które mogłam na spokojnie rozwiązać.
Drugi miesiąc spędzony z Caroline
był nawiązaniem do zbioru Pieśni Kochanowskiego.
Autor pisał, by wielbić naturę i żyć z nią w zgodzie, tak też robiłam. Częściej
wychodziłyśmy z małą do parków, rezerwatów, na place zabaw, do zoo, a dzięki
temu sama odżywałam na nowo. Początek lata jeszcze bardziej mnie orzeźwił i
przybrałam kilka rumieńców, co korzystnie wpłynęło na mój wygląd zewnętrzny.
Cieszyłam się, że w końcu mogłam być w mojej optymalnej formie i powoli
powracałam do swojej prawdziwej osoby. Nauczyłam się żyć na nowo, bez żadnych
mężczyzn wokół mnie, bez Chrisa, bez Edena.. Ci dwaj to już chyba temat
zamknięty. Przy stracie Chrisa nadal będę siebie obwiniać, ale jak widać nie
byliśmy sobie pisani, z Edenem to chyba po prostu taki niewypał, ale mogę
przyznać, że bardzo mnie do niego ciągnęło i czasami aż miałam ochotę zrobić
sobie spacer pod stadion kiedy mieli konferencje i mecze. Musiałam jednak wybić
sobie ten pomysł z głowy i ułożyć życie całkiem na nowo, by później nie wracać
do bolesnych chwil z przeszłości.
Jeszcze niecałe dwa tygodnie będę
mieszkać u Bethany, więc powinnam poszukać sobie własnego kątka. W Internecie
znalazłam kilka w miarę możliwych ofert, więc dzisiaj na pewno skoczę do kilku
miejsc z Caro, by dowiedzieć się jak najwięcej informacji. Kupić oczywiści będę
mogła wtedy, jak Betty da mi pensję za trzy miesiące, ale wcześniej muszę to
wszystko zobaczyć i podjąć decyzję.
Dzisiaj miałam spotkać się z
Leah. Chelsea grała mecz, a że stadion
jest blisko mieszkania Betty, Lee często odwiedza mnie w takich
okolicznościach. Miałyśmy wyskoczyć na miasto, pooglądać ciuchy w galerii i
również pogadać tak jak przystało na prawdziwe przyjaciółki. Po moim odizolowaniu muszę przyznać, że
straciłyśmy dobry, przyjacielski kontakt. Oczywiście, że nie żyje się samym życiem
towarzyskim i przyjaciółmi, trzeba się ustatkować w pewnych momentach, ale ja
dość dawno utrzymywałam z nią dobre kontakty. Bodajże kilka dni przed naszą
wycieczką do Londynu, bowiem w trakcie drogi dochodziło do drobnych sprzeczek
pomiędzy nami, nie wspominając tutaj nawet o tych, które miały miejsce podczas
pobytu w stolicy.
-Przemyślałaś już kilka swoich
spraw?- Brązowowłosa usiadła na taborecie w kuchni i chwyciła szklankę z
sokiem.
- Przemyślałam i już czuję się o
niebo lepiej.- Uśmiechnęłam się promiennie, po czym wyszłam do pokoju obok, by
przygotować małą do wyjścia.
Pół godziny później byłyśmy już
gotowe.
Mogłam bez problemu przemierzać
po Londynie, nie martwiąc się, że mogę spotkać Edena, czy jego przyjaciela,
który po ostatnim śnie nie kojarzy mi się zbyt ciekawie. Poza tym mam dzisiaj wyśmienity humor, którego
chyba nic nie zdoła zepsuć. Zakupy w galerii to miało być takie
przypieczętowanie mojego pogodnego
nastroju.
Z wielkimi uśmiechami na twarzy
ruszyłyśmy piechotą w stronę wielkiego centrum, znajdującego się trzy kilometry
od mieszkania Bethany.
Wydaje się być dużo drogi, jednak
uważałam, że to tylko może korzystnie wpłynąć na nasze samopoczucie.
Czułam się jak prawdziwa matka,
idąc z wózkiem, w którym dumnie siedziała Caroline, uśmiechająca się do każdego
z przechodniów. Takie dziecko to jest cudowny skarb. Nie ważne czy jest
niechciane, czy przez niego mogą pojawiać się jakiekolwiek sprzeczki, jak u
Bethany, ale zawsze jest skarbem, największym na świecie. Jej były niech teraz
żałuje, że nie jest obecny przy wychowywaniu swojego dziecka, że przestraszył
się obowiązków i ilości pieniędzy, które trzeba zainwestować w wychowanie
potomka. Jak dorośnie do swojego optymalnego wieku, kiedy zechce mieć dziecko,
zrozumie że popełnił najgorszy błąd w swoim życiu, a wtedy będzie już za późno,
by wszystko odkręcić.
Myśląc o Bethany, Caroline i
mężczyźnie, który wyrzekł się swoich obowiązków, znów przypomniały mi się
wydarzenia sprzed kilku miesięcy, a najbardziej pierścionek zaręczynowy od
Chrisa i jego niedawne połączenia.
Poczułam się dość dziwnie. Gdyby
nie to wszystko, gdyby nie wycieczka do Londynu, gdyby nie Eden, gdyby nie moje
nieodpowiednie zachowanie wszystko potoczyłoby się inaczej, nie byłabym już
dziewczyną Chrisa tylko narzeczoną, wspólnie planowalibyśmy ślub, wesele..
Ja, Chris biorę sobie Ciebie, Liliano za żonę, i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską..
Aż zakręciło mi się w głowie,
powtarzając w myślach obrzęd ślubu.
Doszłoby do wspólnego spędzania
świąt, o czym marzyłam od zawsze, jednak teraz jest to już nie możliwe.
- Może lepiej powinniśmy
skierować się do parku, bo niezbyt dobrze wyglądasz.- Usłyszałam głos mojej
przyjaciółki, która teraz szła bliżej mnie.
- Taka pogoda wpływa na mnie
raczej korzystnie. Po prostu wspomnienia wróciły i zaczęłam sobie za dużo
wyobrażać.- Odparłam całkiem spokojniej.
Myślałam, że ten temat będzie
całkowicie zamkniętym rozdziałem w moim życiu, a jednak wszystko wraca.
- Musisz się już z tym pogodzić.
Poza tym jeśli Chris kochałby Cię z całego serca, wybaczył by Ci.- Ułożyła dłoń
na moim ramieniu.
- Ty Oscara też kochasz z całego
serca i wątpię w to, że gdyby Cię zdradził z pierwszą lepszą dziewczyną, to byś
mu tak po prostu wybaczyła.- Odpowiedziałam na odczepnego i przyspieszyłam
krok.
- Tylko, że ja z nim nie jestem
ponad cztery lata.- Znów zaczęłyśmy się kłócić o tematy, które powinnyśmy
zostawić bez zbędnego komentarza.
To właśnie przez to nasza
przyjaźń się oddala, a nie chcę stracić jeszcze przyjaciółki, na której mi
zależy.
Dalszą podróż do galerii
spędziłyśmy w milczeniu. Nie chciałam rozpocząć nowego tematu, bo i tak
zbiegłby on na drugi plan a na pierwszy znów wkroczyłby Chris lub Eden.
W centrum na pewien czas
zapomniałyśmy o naszych sprzeczkach i oddałyśmy się zakupom. Sklep z ubraniami
dosłownie na wszystkie dziewczyny działa kojąco.
Przeglądałyśmy różnorakie
koszulki, spodenki, bluzy, aż nagle Lee wypaliła, że potrzebuje eleganckiej
sukni na bankiet Chelsea. Niedługo zakończenie sezonu i organizowane są
przeróżne spotkania, imprezy klubowe kończące jakże emocjonujący sezon w
Angielskiej Lidze.
W mojej głowie od razu pojawiły
się pytania: Z kim może pójść Eden? Czy powinnam ( w razie czego) upatrzeć
sobie jakąś sukienkę?
Coraz częściej łapałam się na
tych przemyśleniach, lecz nie karciłam siebie za to. Moja nieludzka wyobraźnia
zaskakiwała mnie coraz bardziej a rozumowanie, że między mną a Edenem znów może
do czegoś dojść, nabierało coraz to poważniejszy ton. Oczywiście chwilę po tym
pojawiały się odpowiedzi Co ty sobie,
Liliano wyobrażasz? A później znowu Eden, znowu dziwne pytania i tak w kółko,
dopóki przyjaciółka nie zaczęła przymierzać sterty sukienek. W duchu zaczęłam
jej dziękować z całego serca, że zajmuje mi czas, bo gdyby nie to, to bym już
kompletnie zgłupiała z tej wyobraźni.
Razem z Caroline oceniałyśmy
prezentację Leah w różnych sukienkach.
Długowłosa chciała założyć sukienkę, która pasowałaby do Latynosa,
oczywiście nie pomyślała o tym, że nie jest to zwykła impreza, tylko poważny
bankiet, gdzie przebywa sztab prezesów i trenerów klubu. Od razu zaniosłam z
powrotem na wieszaki sukienki, które bardziej wyglądały na plażowe niż
eleganckie. Nie chciała oczywiście ubrać się jak urzędniczka i stwierdziła, że
najlepszy byłby jakiś świeży, jasny kolor. Trudno było cokolwiek znaleźć w jej
wymaganiach, ale po długich namysłach znalazłam piękny zestaw! Mentolowa sukienka bez ramiączek z lekko
marszczonym gorsetem i lekkim, spadającym jak kaskady wodne, dołem, który
idealnie pasował do sylwetki dziewczyny. Do tej sukienki idealnie pasowały
kremowe koturny ze złotym paskiem i kopertówka, która w połączeniu z butami i
suknią tworzy wybuchową całość! Na pewno spodoba się Leah jaki i Oscarowi.
Oczywiście nie myliłam się przy
moim wyborze. Dziewczyna była uradowana, a ja dostałam kilka komplementów za
ten wybór.
Dla siebie nie upatrzyłam nic.
Nie miałam nawet pieniędzy, żeby kupić sobie jakąkolwiek rzecz, poza tym
uważam, że na razie sukienka do niczego nie jest mi potrzebna.
Nie należę do typu dziewczyn,
codziennie chodzących w takich ubraniach, a jeśli chodzi o bankiety, to raczej
wątpię, że Eden po naszych ostatnich
wspólnych chwilach zechce iść ze mną na bankiet. A nawet jak on zechce, to
ja mogę przecież odmówić.. No okej, kłamię. Nie mogę odmówić.
Do domu wróciłyśmy po dwóch
godzinach. Chciałyśmy poprzeglądać jeszcze kilka rzeczy, ale Caroline zrobiła
się marudna i chciała wracać do mieszkania.
Wszystko byłoby okej, gdyby Leah
nie kazała Oscarowi pojawić się pod mieszkaniem Bethany.
Ten zabrał ze sobą Edena i oboje
okupywali drzwi Betty.
Czułam się dziwnie, widząc
sylwetkę Hazarda. Uderzyła we mnie fala gorąca, a później miałam białe plamy
przed oczami, gdyż owy Belg odwrócił się w moją stronę.
Czułam, że za chwilę eksploduję,
że pobiegnę w jego stronę i rzucę się z tęsknoty w jego ramiona, krzycząc, żeby
mnie nie opuszczał.
To było niesamowite. Jeszcze
nigdy nie czułam się tak przy mężczyźnie.
W tej chwili zaczęłam zdawać
sobie sprawę z tego, że jednak czuję coś do niego, że okłamuję samą siebie,
wmawiając sobie, że to niewypał.
Dostrzegłam jego paraliżujący
wzrok na mojej twarzy, po czym wracając
na ziemię przywitałam się zarówno z nim jak i Oscarem.
- To my już chyba pójdziemy.-
Leah uśmiechnęła się znacząco do swojego chłopaka.
- Nie zostawiaj mnie samej.-
Odpowiedziałam jej w myślach, spoglądając na radosną twarz bruneta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz