piątek, 16 sierpnia 2013

Chapter 21. Me, you and Puerto Rico.

Wylądowaliśmy w Portoryko.  Od razu poczułam latynoski klimat i wyśmienitą atmosferę. Przyznam, że nie jestem zwolenniczką upałów i morza, ale Karaiby to chyba wyjątek. Zresztą każdy kto tutaj przyjeżdża jest tak zafascynowany krajobrazami i atmosferą, że aż trudno oderwać się od zamyśleń.
W spokoju dojechaliśmy pod hotel, który umiejscowiony był blisko Morza Karaibskiego.  Byliśmy strasznie zmęczeni, jednak nie mogliśmy zostać tego wieczoru w naszym apartamencie.
W kość dawała nam inna strefa czasowa, w końcu to sześć godzin, co niekorzystnie wpłynęło na nasze samopoczucie, mimo wszystko udało nam się sprawnie rozpakować walizki i po godzinie 20:00 wyjść na olbrzymią plażę, która o tej porze gościła wielu turystów.
Nie chcieliśmy zagłębiać się w różne uliczki niewielkiego miasta- Culebra, w którym mieliśmy przyjemność gościć, by się nie zgubić, dlatego też kilka godzin spędziliśmy wędrując wzdłuż plaży, trzymając się za rękę.
Muszę przyznać, że ogromnie czekałam na taką chwilę. Pamiętam jak, będąc małą dziewczynką, przeglądałam zdjęcia zakochanych par, wędrujących po plaży w środku nocy. Wtedy zawsze wyobrażałam sobie siebie w tej roli, a dziś mogę przeżyć ją naprawdę.
- W końcu razem.- Eden szepnął mi na ucho dwa magiczne słowa i strzelam, że zrobił cudowny uśmiech.
Zawsze cieszy się, jeśli coś jest po jego myśli.
Ostatnie miesiące były dla nas lekcjami z dydaktyzmu. Oboje poznaliśmy głębsze znaczenie miłości i uczucia, dlatego właśnie teraz jesteśmy tutaj razem i spędzamy najcudowniejsze chwile w naszym życiu. Wątpię, żeby moja rodzina cieszyła się z tak szybkiego, nowego związku, ale po pewnym czasie na pewno by go zaakceptowała, bo przecież chcą mojego szczęścia, a przy Edenie czuję się najszczęśliwszą osobą na ziemi.
- Jak będziemy już starym małżeństwem, przylecimy tutaj i powspominamy sobie młodzieńcze czasy.- Poczułam jak łapie mnie lewą ręką w pasie, a prawą wodzi w powietrzu, ukazując mi piękny zachód słońca.
Zaśmiałam się na jego bujną wyobraźnię. Przyznam, że jeszcze nigdy nie przepowiadał nam przyszłości, szczególnie takiej.
-Teraz zaciśnij kciuki i walcz o to, żeby wszystko się spełniło.- Odpowiedziałam, tuląc twarz do jego chłodnego policzka.
Wieczory są tu dość chłodne, ale to właśnie jest cudne. Wtedy czuje się tą prawdziwą egzotykę kraju, ukazuje się naturalne piękno, które każdy wysoko ceni.
Oplotłam dłońmi jego szyję i przysunęłam się bliżej do jego sylwetki. Bardzo tęskniłam za jego bliskością. W końcu nie zawsze ma czas i ochotę, by poświęcić chwilę dla mnie. Ważną rolę odgrywa dla niego zespół i nie dziwię się mu. Jest w optymalnej formie i niech walczy o dobre miano w klubie, należy mu się za tą ciężką pracę.
Jeszcze bardziej przylgnęłam twarzą do jego policzka, a w moich nozdrzach zawirował świeży zapach jego włosów, które były przesiąknięte chłodnym wiatrem.
Zbyt bardzo przywiązywałam się do tego miejsca i to chyba był mój słaby punkt.
Ciągłe wyobrażenia idealnego, pięknego życia w tym mieście wprost mnie fascynowały i z czasem zaczęłam maltretować Edena, że jak przyjedziemy tutaj za kilkanaście lat to już na zawsze.
Oczywiście on się śmiał, ale ja mówiłam poważnie. Nevermind. Powracamy do świata realnego.
Jeszcze przez pół godziny spacerowaliśmy po mokrym piasku, debatując na temat naszej wspólnej przyszłości. Oczywiście nie obyło się bez żartów i śmiechów, bo niektóre wymysły zarówno moje jak i Edena były dość dziwnie i raczej nie do spełnienia. Bo jak można wybudować willę na dnie morza z raf koralowych i mieszkać tam przez resztę życia? Tutaj wyobraźnia Belga nie sięga granic.
Do naszego apartamentu wróciliśmy po 22:00. Byliśmy cholernie wykończeni podróżą i bez żadnych namysłów od razu opadliśmy na łóżko i zasnęliśmy jak małe dzieci.
Oczywiście nie mogliśmy spać w spokoju. Nasze organizmy nie były jeszcze przyzwyczajone do tego miejsca, także leżeliśmy w półśnie przez jakąś godzinę, a później oboje trochę zdenerwowani buszowaliśmy po apartamencie, a po kilkunastu minutach stwierdziliśmy, że nie ma sensu wymuszać snu, skoro można wyjść na miasto.
Oczywiście była to dobra pora do robienia zdjęć, a że ja uwielbiałam fotografię wzięłam ze sobą aparat i powędrowaliśmy podbić Portoryko.

Kolejne dni spędzone na Karaibach były najcudowniejszymi chwilami w naszym życiu. Wątpię, że można to porównać ze słynnym Dubajem, który w żadnym stopniu nie dorównuje miejscu, w którym się teraz znajdowaliśmy. Poza tym Zjednoczone Emiraty Arabskie są już przereklamowane i wątpię, żebym przeżywała te same emocje będąc w tamtym mieście.
Trzeba samemu odkryć fantastyczne, oryginalne miejsce, wtedy jest najlepiej.
Jak najwięcej czasu poświęcaliśmy zwiedzaniu i odpoczywaniu na ogromnej, gorącej plaży.  Ludzi nie kręciło się tutaj zbyt wiele, mieszkańców wprawdzie nie było tak mało, tak samo jak i turystów, mimo wszystko to nam odpowiadało.  Mogliśmy mieć te widoki jedynie dla siebie.  Ja oczywiście nie mogłam się obyć bez robienia zdjęć i miałam je chyba pięć razy więcej niż podczas Sylwestra w Londynie.
Te wakacje miały być dla nas chwilą relaksu, spokoju, ale również zabawy.
Oczywiście nie obyło się także bez niebezpiecznych akcji, takich jak pojawianie się jadowitych węży obok naszych sylwetek. W pierwszej chwili były to momenty zgrozy, pamiętam jak Hazard wskoczył przestraszony do morza, a tam czekała na niego kolejna porcja hardcorowych przygód.
Ja  po krótkim czasie zwijałam się ze śmiechu. Przeczytałam, że węże wcale nie należą do grupy tych niebezpiecznych, do tego Eden piszczał wprost jak kobieta, co mnie jeszcze bardziej rozśmieszało.
Jeszcze nigdy nie widziałam go w takiej sytuacji i przyznam, że nie w każdej akcji potrafi wykazać się odwagą.
Przez to całe zajście z wężami i piszczeniem Edena, pokłóciliśmy się, to znaczy jemu nie pasowało to, że robiłam sobie z niego żarty. Co za poważny człowiek.
Mimo wszystko nie przejmowałam się tym, nadal czułam, że za moment wybuchnę ze śmiechu, a naburmuszony brunet wygląda tak słodko, że miałam ochotę oprawić  go w ramkę i ustawić w moim pokoju.
Kolejne dni wyglądały dosłownie tak samo. Zwiedzanie, plaża, morze, czasem jakieś wieczorne zabawy na plaży, które całkowicie różniły się od tych londyńskich w klubach, gdzie więcej jest mafiosów niż ludzi, z którymi można się naprawdę dobrze zabawić. Tutaj najlepszym trafem była latynoska muzyka, do której aż biodra same kręciły ósemki.
Przedostatniego dnia naszego pobytu w Portoryko wypożyczyliśmy łódkę i postanowiliśmy zwiedzić okolicę z całkiem innej perspektywy.
- Nie oddalaj się tak!- Powiedziałam całkiem poważnie, kiedy zaczęliśmy wypływać na coraz głębsze wody i praktycznie nie widzieliśmy wyspy.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że łódka zaczęła się napełniać wodą i  przez cały czas musiałam moim słomianym kapeluszem pozbawiać się nadmiaru wody.
- Mówiłam Ci, żebyś uważał!- Krzyknęłam, kiedy byłam już totalnie zmęczona wylewaniem wody.
Oczywiście musiała rozpętać się kłótnia i przez całą powrotną drogę oboje krzyczeliśmy na siebie, nie zważając nawet na to, że na plaży zebrała się całkiem niezła gromada ludzi, których pewnie śmieszyła ta cała sytuacja.
Kiedy poczuliśmy pod nogami piasek i ląd, sami zaczęliśmy się z tego śmiać. I jak tu się nie przyznać, że to nie są najwspanialsze wakacje?
Ostatniego dnia pakowaliśmy już wszystko i do zrelaksowania się przed długim lotem musiała wystarczyć nam tylko plaża przy hotelu.
Tego dnia Hazard nie był już taki wesoły. Myślałam, że nie chciał opuszczać tego miejsca, ale szybko wybiłam to sobie z głowy. Wątpię, żeby ktoś tak bardzo cierpiał z tego powodu. Widać, że był lekko podenerwowany i przerażony.
- Co się dzieje?- Usiadłam obok niego na plaży i objęłam ramieniem. – Nie wyglądasz zbyt dobrze. Źle się czujesz?- Spytałam, martwiąc się o jego samopoczucie.
- Wszystko jest okej, chyba słońce mi zaszkodziło. Napiję się wody, pewnie przejdzie.- Odpowiedział beznamiętnie, wbijając wzrok w morze i chwytając butelkę mineralnej wody, którą przed chwilą położyłam na piasku.
Nie wydawało mi się, że to słońce tak na niego zadziałało. Wcześniej nie miał takich problemów, poza tym czuję, że unika ze mną kontaktu, a to może źle świadczyć..

Mimo wszystko nie chciałam psuć sobie nastroju jego zachowaniem. Obiecałam sobie, że wrócę w pełni zadowolona z wyjazdu i nie chcę doznawać tutaj przykrych wiadomości. Wyjaśnimy tą sprawę w Londynie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz